♠ ♠ ♠
I'll stop the whole world, I'll stop the whole world
From turning into a monster, and eating us alive
Don't you ever wonder how we survive?
Well now that you're gone, the world is ours
- Monster, Paramore
- Pewnego dnia – powiedziała
beztrosko Trystan, wchodząc do pokoju – znajdę cię bez nosa wetkniętego w tą
cholerną powieść. I to będzie wyczyn pełen chwały.
Rae zerknęła na nią znad
książki, uśmiechając się do Trystan, gdy ta usiadła na kanapie obok niej,
ciągle w roboczych ciuchach. Trystan posłała jej szeroki uśmiech, szczęśliwa,
że Rae wygląda już dużo lepiej niż wcześniej. Było łatwiej, choć nie do końca
bardziej szczęśliwie. - Brzmisz niemal poetycko – droczyła się Rae, marszcząc nos i żartobliwie kopiąc Trys. Wyciągnęła się i westchnęła, odkładając książkę na kolana, przerywając czytanie. – Jak było w pracy?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, przewracając oczyma. – Jak zwykle. Pewnego dnia zamierzam wbić szpilkę w tyłek mojego szefa. To kompletny chuj, mówię ci.
Rae zaśmiała się. Trystan nie przyjmowała z życzliwością rządzenia się wokół niej, co wcale nie było takiego dobre, jeśli było się czyimś pracownikiem. Ale Trystan była Trystan i tak jak zawsze, zrobi to, na co ma ochotę. – Z pewnością nim jest, Trys.
Ta już otworzyła usta, by coś odpowiedzieć, ale przeszkodziło jej pukanie do drzwi. Wywróciła oczami i wstała, mozolnie podchodząc do wejścia, po czym zniknęła, by otworzyć. Z korytarza, Rae rozpoznała głos Louisa, był ponaglający, a jego kroki szybkie.
Wychylając się do przodu, spojrzała na korytarz, gdzie nagle pojawił się Louis, który szedł do salonu. Jego niebieskie oczy patrzyły prosto na nią i przepełnione były niepokojem. Jeszcze nawet nie wiedziała, dlaczego wyglądał na takiego wystraszonego, ale jej serce już przyspieszyło bicie i zrobiło jej się niedobrze.
- Co? – zażądała odpowiedzi Rae, wyprostowując się. Widząc taką obawę, zawsze czuła jak jej kręgosłup robi się nieco prostszy. – Dlaczego wyglądasz na tak zaalarmowanego?
- Ponieważ jestem zaalarmowany – odpowiedział, przeczesując dłońmi swoje miękkie, brązowe włosy. Jej wzrok podążał za nim, gdy zaczął dreptać wkoło, starając się wymyślić, jak zacząć. – Wiem, że ostatnią rzeczą, którą chcesz usłyszeć, to taka, która dotyczy Harry’ego, wiem to, ale musisz to usłyszeć, okej?
- Czy on-
- Nic się nie stało – odpowiedział szybko, słysząc jak obawa wkrada się w jej głos. – A przynajmniej jak do tej pory. Słuchaj, od tamtej nocy Harry siebie niszczy. Spędza czas z Seanem, bratem Leona, a to nie może znaczyć nic dobrego i jestem zaniepokojony.
- Sean? – Rae wstała, zdezorientowana. Przyłożyła rękę do czoła, jakby trzymanie głowy miało spowodować, że jej mózg będzie pracował szybciej i miało podpowiedzieć jej odpowiedź na to, o czym mówił Louis. – Sean nienawidził Harry’ego, prawda? Dlaczego miałby-
- Tak, dlaczego? Sean ma mistrzowski umysł, wiesz? – powiedział, śmiejąc się bez krzty humoru i potrząsając głową. Louis wyglądał jakby myślami powrócił do przeszłości, jego wzrok był nieobecny. – On jest bystry. I zrobiłby wszystko dla swojego brata, to dlatego pozwolił Leonowi wchodzić sobie na głowę. Sean czekał, aż ta się stanie, czekał, by złapać Harry’ego i go udupić, pociągnąć go w dół.
Serce Rae się zatrzymało. Teraz to dostrzegła. Sean był jak wąż, czarny, zimny i wijący się, zawsze czekający by zaatakować. Czekał na moment, aż Harry będzie najsłabszy, zanim mógł odurzyć go alkoholem i zrujnować.
Sean znał Harry’ego. Znał go jak własną kieszeń, wiedział, że ostatecznie między Harrym a Rae się spierdoli. Wiedział, że na ich drodze pojawiła się przeszkoda, a Harry był bezbronny tak, że Sean mógł go zniszczyć i zemścić się na nim. Pomysłowo. I przerażająco.
- Sean chce go zrujnować – drżącym głosem wyszeptała Rae. Nie mogła sobie tego wyobrazić, osoby jaką stał się Harry, bez światła, bez nikogo, kto byłby z nim. – Próbowałeś z nim porozmawiać?
- Oczywiście, że tak, wszyscy próbowaliśmy – odparował Louis, zły, że Rae to w ogóle kwestionowała. – Harry zaprosił nas na jakąś imprezę u Seana. Rae, on bełkotał i mówił, że będzie świetnie. Niall i Zayn już tam pojechali, wiedząc, że coś jest nie tak. Liam czeka w samochodzie.
- Nie mogłeś sam prowadzić? – zapytała Trystan.
Był to nieodpowiedni moment, a Louis posłał jej niepewne spojrzenie. – Prawdopodobnie zapodziałem moje klucze- kurwa, to nie pora na to! Rae, myślę, że jesteś jedyną osobą, która może go powstrzymać, aż przestanie się wymykać spod kontroli, w porządku?
Rae pokiwała głową, zanim to przetworzyła. Oblizując usta, zapytała. – Co chcesz, abym zrobiła?
- Musisz pójść ze mną – wyjaśnił, podchodząc do niej i patrząc na nią z powagą. Złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął z nagłością. Mogła odczuć, że chciał uratować swojego przyjaciela przed życiem, którego nikt nie chciał. – I nie możesz się go bać, okej? Musisz wiedzieć, że Harry nigdy cię nie skrzywdzi. On cię kocha. Więc potrzebuję, byś była rozwścieczona.
Zmarszczyła brwi. – Co?
Wymusił nikły uśmiech. – Musisz być naprawdę, naprawdę zła na Seana. Musisz to dla mnie zrobić, ponieważ jeśli rozzłościsz Seana, to zrobi on wszystko by cię zranić, a wtedy Harry zareaguje. Rozumiesz?
Dziewczyna zamilkła, pozwalając, by milion różnych myśli przeleciało przez jej umysł. Wyobraziła sobie ciemne oczy Seana, obserwujące, jak Harry wymyka się spod kontroli. Czuła nienawiść, którą Harry odczuwał do siebie samego i poczuła jak ją to zezłościło, że każdy myślał, że mieli prawo mu to robić.
Rae pomyślała o jego rodzicach, którzy sprawili, że był tak przygnębiony, którzy odebrali mu jego szczęście. Rae miała już dość tego, że wszyscy zabierali mu jego szczęście. Męczyło ją, że jego rodzice to robili, jej ojciec tak robił i nie zamierzała pozwolić, by jeszcze ona albo Sean mu to zrobili. Nie pozwoli na to.
- Wsiadaj do auta – warknęła, jej głos drżał jak ziemia podczas trzęsienia. Przepchnęła się obok Louisa, nadal ubrana w ładne ciuchy, które miała wcześniej w pracy, ale nie zamierzała się tym przejmować. Louis wyszczerzył się, gdy jak burza pognała w stronę wyjścia. – Zamierzam mu kurwa skopać dupę.
Przez całą jazdę samochodem, Rae robiła dokładnie to, co powiedział jej Louis. Wściekała się. Właściwie, była tak zła, że aż drżała, adrenalina kilkakrotnie nad nią górowała. Nawet łza przemknęła po jej policzku, ale zacisnęła zęby.
Trystan w kółko powtarzała Louisowi, że nie ma pojęcia, co robi. Rae była jak ogień, kiedy była zła i mogła zniszczyć wszystko, co stało na jej drodze. Rae starała się udawać, że wcale o niej nie mówią, ale wiedziała, że byli zadowoleni, że się rozzłościła.
- Nie bądź kurwa taki szczęśliwy – warknęła na Louisa, który szeroko się do niej uśmiechał. Uniósł brwi w zaskoczeniu, gdy wpatrywała się w niego. – To też boli, wiesz, bycie wściekłym. Złość nie bierze się znikąd. Złość pochodzi od bycia zranionym.
Louis był oniemiały. Było jasne, że nawet o tym nie pomyślał, więc oparł się o siedzenie. Rae z powrotem odwróciła się na miejscu pasażera twarzą do przedniej szyby, kipiąc ze złości. Nie gniewała się na Louisa. Ale musiał zrozumieć, że to nie była żadna gra. Oni rzeczywiście mieli uczucia.
Liam zatrzymał się przed jakimś klubem, którego nigdy wcześniej nie widziała. Z pewnością należał do obskurnych, a ludzie czekający na zewnątrz wcale nie wyglądali tak miło. Właściwie, gdy ich mijała, była pewna, że większość z nich miała przyćpane oczy, wszyscy byli ospali i powolni. Przeszedł ją od tego dreszcz.
Maszerując na początek kolejki, Louis po prostu podał nazwisko. Bramkarz spojrzał na listę i uniósł brwi w zaskoczeniu, gdy znalazł nazwisko Louisa. Zerknął na Trystan, nadal ubraną w czarne, luźne spodnie i białą, zapinaną na guziki bluzkę, a potem na Rae, która miała na sobie prosty t-shirt i jeansy. Z pewnością nie pasowali do tego miejsca, ale zdjął linę, kiwając głową, że mogą wejść.
Ciemność, która ją przywitała, onieśmieliła ją na moment, jej oczy zmagały się z przyzwyczajeniem się do braku światła. Ale potem parkiet się rozświetlił, rozsyłając wkoło kolory i pojedyncze światła, a muzyka techno rozlegała się głośno w całym pomieszczeniu.
Trystan skrzywiła się. – Gruba impreza – oznajmiła, przekrzykując muzykę i zerkając na ludzi, którzy rzucali swoimi ciałami, przyciskając się do siebie w brudnym klubie. Ludzie pokryci byli potem i alkoholem, Rae wszędzie czuła tu smród. Chciało jej się wymiotować.
Zaczęli przeciskać się przez tłum, szukając kogoś, kogo znali. Na początku Rae nie miała nadziei. Nie było mowy, żeby kogokolwiek znalazła w tym miejscu. Było tak przeładowane ludźmi, że ledwo mogła oddychać. Ale wtedy zobaczyła czuprynę blond włosów i usłyszała charakterystyczny akcent.
- Niall! – wrzasnęła, wyciągając rękę do blondyna, który próbował wymknąć się z uścisku jakiejś dziewczyny. Niebieskie oczy Nialla odnalazły jej i wypełniły się ulgą, gdy Rae posłała dziewczynie mordercze spojrzenie, więc niechętnie go puściła. – Gdzie on jest?
- Dzięki Bogu, że tu jesteś – wydyszał, łapiąc ją za nadgarstek i ciągnąc przez natłok ciał. Potknęła się kilka razy, ludzie ciągle na nią nadeptywali i popychali. Ich źrenice były rozszerzone, a twarze pokryte pudrem. Lecz to wcale nie był taki puder, o jakim myślisz. – Starałem się z nim rozmawiać przez ostatnie piętnaście minut i zostawiłem go tylko, żeby cię znaleźć, zobaczyć, czy już jesteś.
- Jak źle jest? – zażądała odpowiedzi, przez co na chwilę się zatrzymali. Niall odwrócił się twarzą do niej, jego spojrzenie było pełne współczucia. Oblizał usta i potrząsnął głową. – Lepiej dla ciebie, jeśli po prostu go stąd wyciągniesz, okej?
Dziewczyna pokiwała głową i dalej szła za Niallem. W końcu przebrnęli przez chmarę ludzi, a Rae miała na sobie teraz tyle potu, który nawet nie należał do niej. Czuła obrzydzenie, ale teraz to nie było ważne. Od razu dostrzegła Seana, przez jego blond włosy był łatwy do znalezienia, gdy opierał się o ścianę, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
Jej zielone oczy napotkały postać przy stole i zamarła w miejscu. Harry siedział na blacie i z leniwym uśmiechem na twarzy ściągnął z siebie koszulkę, rzucając ją za siebie. Zmroziło jej krew w żyłach, gdy położył się na plecach, a jego umięśniony brzuch napiął się, gdy dziewczyna obok niego wstała i opróżniła białą torebkę na jego brzuch, przez cały czas chichocząc.
To było jak oglądanie w zwolnionym tempie, kiedy dziewczyna uformowała kreskę, lekko całując jego skórę, zanim zrolowała banknot i pochyliła się, wciągając narkotyk z jego ciała, prosto z brzucha. Ekstremalna wściekłość wybuchła w Rae jak bomba atomowa, docierając do wszystkich rogów pomieszczenia.
Wyjście stamtąd nawet nie przyszło jej do głowy. Była zaskoczona, kiedy nagle znalazła się po drugiej stronie pomieszczenia, z dłonią ciągnącą za włosy dziewczyny i odrzucając ją od stołu, po czym przycisnęła jej ciało do podłogi. Dziewczyna z krzykiem uderzyła o beton, oszołomiona upadkiem. Nie mogła się nawet porządnie podnieść.
Rae następnie odwróciła się do Seana, który zbliżał się w jej kierunku, otwierając usta, by coś powiedzieć. Lecz ona zareagowała szybciej niż zdążył się odezwać i jej pięść poleciała do przodu, uderzając w jego nos i łamiąc go. Jej ręka bolała, ale nic nie czuła, a gdy jęknął z bólu, złapała go za włosy, gdy zgiął się w pół, używając tego jako dźwigni, by móc uderzyć kolanem w jego brzuch, tym samym zwalając go z nóg.
Sean uderzył w podłogę jako dysząca kula szoku. Jeśli by nie dygotała z furii, też byłaby zszokowana. Czysta adrenalina ją do tego zmusiła. W innym wypadku nigdy nie byłaby zdolna zrobić czegoś takiego.
Harry usiadł i kiedy jego oczy spoczęły na niej, zobaczyła w nich strach. Były prawie puste, prawie nieobecne, ale było też w nich małe światełko, malutki promyk nadziei, który rozpoznała dziewczyna przed nim stojąca. Chwyciła go za rękę i pociągnęła ze stołu, utrzymując się pod jego ciężarem, gdy owinął ją ramieniem.
Nagle ten ciężar zniknął, więc odwróciła się, by zobaczyć Zayna, który chwycił jego ramię, wyprostował i zarzucił na siebie, podtrzymując go. Zjawił się też Niall, zabierając rękę z ramion Rae i położył ją na swoje własne. Harry wyszarpywał się przez chwilę, zanim Rae uspokoiła go pojedynczym spojrzeniem.
Odwracając się, stanęła przez Seanem, który stał już na nogach, z cichą wściekłością na twarzy. – Ty mała dziwko – zaklął, łapiąc się za nos, który swobodnie krwawił. Dziewczyna, którą Rae powaliła na ziemię, teraz również już się podniosła i zataczała się w stronę Rae, ale zmaterializowała się Trystan, posyłając piorunujące spojrzenie i potrząsając głową na ‘nie’. Będąc na przegranej pozycji, dziewczyna odeszła. – Zamierzam cię kurwa zabić.
- Naprawdę, Sean? – zapytał Louis, wyskakując zza Rae. Jego ton był pyskaty, taki, do jakiego przywykła i była za to wdzięczna. Kolejne ciepło przy jej boku sprawiło, że odwróciła się, by zobaczyć Liama, który spojrzeniem rzucał pioruny w stronę Seana. – Ponieważ jak dla mnie to wygląda, że mamy przewagę liczebną i cóż, byłaby wielka szkoda, gdyby nagle pojawiła się policja, prawda?
- Byś się nawet kurwa nie odważył – warknął do Louisa z nienawiścią w głosie. – Nie, kiedy Harry też jest naćpany.
- Więc patrz – syknęła Rae, podchodząc do przodu jak lwica chroniąca swoje małe. Była w trybie drapieżnika, a Sean był jej ofiarą, którą sobie wycelowała. Twarz jej matki mignęła jej przed oczami. Wyobraziła sobie strach, który musiała czuć jej mama, kiedy mężczyzna jak Sean ją zaatakował. W Rae nie było już strachu. Była w niej czysta nienawiść i odwaga. – Nigdy więcej się do niego nie zbliżysz, nie zbliżysz się do nas. Zgnijesz w piekle jak twój brat, przysięgam. Jeśli tylko o nim pomyślisz, to cię kurwa zabiję.
Sean nic nie powiedział. Coś w sposobie, w jaki na niego patrzyła, sprawił, że było to wiarygodne. Kiedy był pewien, że nie zamierza odpowiedzieć, Rae wycofała się, zanim w końcu się odwróciła, łapiąc Harry’ego za rękę, mimo że była ona owinięta wokół Zayna.
Ruszyli razem, jak jeden rodzinny zespół. Przedzierając się przez tłum, miała nadzieję, że Harry zda sobie sprawę, że ci ludzie go kochają. Nie znała tak dobrze Zayna czy Liama, nie widziała się z nimi często. Ale pomimo tego, pojawili się tu. Mimo zachowania Harry’ego, chcieli mu pomóc. Wszyscy chcieli. A to coś znaczyło.
Na zewnątrz pojawiło się kilka jednostek policji. Rae zamrugała w zaskoczeniu, ale Liam uśmiechnął się złośliwie, gdy pomagał Harry’emu wsiąść do auta, policjanci przeszli obok, niezainteresowani. Rae posłała mu pytające spojrzenie, a on raz kiwnął głową. Więc to Liam się tym zajął.
Wślizgując się do samochodu, Rae pozwoliła Harry’emu, by jego ciało oparło się o nią. Prawie ją miażdżył, ponieważ przez to jak był pijany, nie utrzymywał się. Mogła to wyczuć od niego, a śmierdziało strasznie. Ale ciągle był jej Harrym. Tylko jej i nikogo innego.
Gdy drzwi się zatrzasnęły, spojrzał na nią nieznacznie, rozproszonym wzrokiem. – Nic nie wziąłem, wiesz – wybełkotał bardzo powoli, język mu się plątał, gdy szukał odpowiednich słów. Była cicho. – Narkotyków.
- Okej.
Zamilkł na moment. – Kocham cię.
Rae spojrzała na niego i zobaczyła, że jego oczy były teraz skoncentrowane. Zerknął na nią, z głową ciężką jak cegła, leżącą na jej ramieniu. Oblizała usta i przytaknęła. – Ja ciebie też.
♠ ♠ ♠
Rae jaki obrońca XD
przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale byłam odwiedzić koleżankę w szpitalu i wróciłam dosyć późno, a rozdział, który miał aż 5 stron, nie był jeszcze skończony. to chyba jeden z dłuższych, które mi się do tej pory trafiły ;x ale wczoraj i tak jeszcze nie było 40 komentarzy, więc chyba dużo nie straciłam xd
mam nadzieję, że się podobało, dajcie znać, co myślicie :)
pozdrawiam!
@another_camille
40
komentarzy = nowy rozdział
oo boze naj;epszy rozdział ever haha Rea jaka waleczna
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3 hahah Re jaka agresywna. Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńJaka waleczna Rae hahahah jezu jak wyobrażę sobie jak to wyglądało jak ona tą laskę za kudły ciągnęła hahahahahahah czekam na kolejny rozdział , @hazzmylover
OdpowiedzUsuńO mój Boże! Jak ja lubię gdy Rae jest taka drapieżna ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam to tłumaczenie *__*
Jedno z najlepszych tłumaczeń jakie czytam C:
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ^^
Pozdrawiam ; 33
Rae to normalnie jaká lwica...tylko trzeba ją odkryć...w końcu sobie to powiedzieli tylko szkoda ze Harry był pijany..:/ jesm baardzo cie,awa co będzie się działo w następnym rozdziale :-) @Anka_124521
OdpowiedzUsuńO kurcze Rea jako bodyguard :3
OdpowiedzUsuńhahah wymiata XD
/Madzik
Rae.jest.groźna.
OdpowiedzUsuńZaczynam jej sie bać XD
Ale jak wyobraziłam sb to wszystko to...
Hahahahahahahahaha xdddd
jivkitnmgirke ten rozdział jest genialny a koniec po prostu awwwwwww *.*
OdpowiedzUsuńWoah! Rae ależ ty drapieżna! xd
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie całą tą scenkę! wow! szacun xd
Rae co za lwica. :) normalnie nie spodziewałam się tego po niej.
OdpowiedzUsuńWkoncu to sobie powiedzieli :)
Świetny rozdział.
O jaki fajny rozdział :) haha
OdpowiedzUsuńRae jaka groźna!
Super czekam na nn x
Jej, ile akcji, cudowny <3
OdpowiedzUsuńSuper, ale Rae groźna, haha świetny !!!!
OdpowiedzUsuńWow, Rae jaka akcja, super, no i w końcu powiedzieli sobie co czują, mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńRae genialna!!! Harry w końcu to powiedziałeś!
OdpowiedzUsuńajdhskajsjsusbjssh najepszy!<3
OdpowiedzUsuńJezu Rae jaki obrońca o.o
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego ♥
Jejciu Harry w końcu to powiedział awww
OdpowiedzUsuńawww zakonczenie cudowne kocham to ff i czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńJezu jaka adrenalina chyba przeczytam ten rozdzial jeszcze raz bo to jest niesamowite a koncowka zajebista
OdpowiedzUsuńlool, było 40 komentarzy,czekałam aż wstawicie i się nie doczekałam :// Mam nadzieję, że następny będzie szybciej
OdpowiedzUsuńFinally !!!! Oni są przeslodcy :**
OdpowiedzUsuńOMG ILE EMOCJI W JEDNYM ROZDZIALE! Mega, mega, mega awww!
OdpowiedzUsuńŚWIETNY! <3
OdpowiedzUsuńJEJKU ILE AKCJI JDHSOFBSIFH
OdpowiedzUsuńMOŻE W KOŃCU BĘDZIE KONIEC DRAM
Nie wiem dlaczego ale miałam łzy w oczach pod koniec.
OdpowiedzUsuńHarry powinien byc dumny z Rea, ktora tam dumnie go obroniła.
Ogólnie rozdział jest cudowny shdhejvvkdmsgsjdhjffmdkv i czekam na następny
jestem tak niesamowicie dumna z Rae, że udało jej się zrobić coś takiego
OdpowiedzUsuńna jej miejscu pewnie uciekłabym z tego klubu XD
czekam na następny! ♥
cudowny chce nastepny <3
OdpowiedzUsuńSwietny!do uslyszenia xxx
OdpowiedzUsuńGenialny! Już nie mogę doczekać się nn :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńRae lwica? Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńAdrenalina to jest to :D świetny rodzial :p
OdpowiedzUsuńlooool było 40 komentarzy, czekalam caly dzien, bo pisalyscie ze dodacie w sobote i nie dodalyscie [wsciekla]
OdpowiedzUsuńWrocili do siebie ♡♡♡
OdpowiedzUsuńOni musza w koncu nauczyc sie ze sobia rozmawiac bez krzykow, zeby nie bylo wiecej takich akcji ;)
Czekam całymi dnami na rozdział nawet jak nie ma 40 kom ale warto :)
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńOMG ŚWIETNY!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRea jaka wojownicza, hahahaha ;b Nie mogę doczekać się kolejnego, dzięki za tłumaczenie ;)
OdpowiedzUsuńTo było świetnie jak broniła Hazze
OdpowiedzUsuńCuudo jak zwykle *0*
OdpowiedzUsuńJeeeju osttatek był słodki . czekamy na następny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńchyba naszedł czas aby założyć fanclub Rae, ona jest zajebista! Podziwiam tą odwagę :D :D
OdpowiedzUsuńaaaah i wyznał jej miłośc :* piękne :D :D
TAK TAK TAK <3
OdpowiedzUsuńwiedziałam *______*
Harry " Kocham Cię " O MATKOOOOO :OOO
boże rewelacyjny rozdział :)
OdpowiedzUsuńRea jako obrońca, to naprawdę mocne przyznam. Słodko, że mimo wszystko Harry wyrzucił z siebie dwa najważniejsze słowa. :>
OdpowiedzUsuńO boze my emotions :o
OdpowiedzUsuńlol lol loool
OdpowiedzUsuńcudnie ze Harry powiedzial Rae, zze ja kocha, szkod atylko, ze byl pijany xd
i w ogole, jak ona zaatakowala ta laske i Seana... hahahah to bylo piekne ;D
czekam na nastepny xx
Boże, w końcu powiedział jej, że ją kocha ! Tyle na to czekałam :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na moje ff o Harrym http://so-cold-but-so-sweet-fanfiction.blogspot.com/
Czy tylko mnie śmieszy Rae-obrońca? XD
OdpowiedzUsuńRozdział Cuudo
świetny :) wściekła Rae jest najlepsza x
OdpowiedzUsuńEj no jest już ponad 40 kom a ja tu umieram :-:
OdpowiedzUsuńRae jaki drapieżna lwica!!!
OdpowiedzUsuń