♠ ♠ ♠
- A więc – odważyła się odezwać Rae, parkując
samochód. Harry siedział na miejscu pasażera, zerkając na nią swoimi zielonymi
oczami. Miał na sobie prosty, biały t-shirt, spod którego wyłaniały się
tatuaże, a jego loki wciśnięte były pod snapback. Nienawidziła, kiedy się tak
ubierał. Ciężko jej wtedy było składać spójne zdania, gdy wyglądał tak
nieziemsko. – Zamierzasz mi powiedzieć, co to było dzisiaj rano? Czy po prostu
zamierzasz uśmiechnąć się i pomachać,
jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło?
- Uśmiechnąć się i pomachać? – zapytał. Odpiął pas,
spoglądając na nią z lekko rozbawionym wyrazem twarzy. Ona nie była rozbawiona.
Właściwie, to nadal była roztrzęsiona po koszmarze, który obudził jej chłopaka,
po krzykach, które rozbrzmiewały echem w zakamarkach jej umysłu. – Jesteśmy
teraz na Madagaskarze?
- Co?
Harry wyszedł z auta, a Rae szybko podążyła za nim.
Ceglana ścieżka prowadząca do cioci Lindy była łatwa do przejścia i bardzo
krótka. Starała się iść wolniej, chcąc usłyszeć jego wyjaśnienie, zanim
zapukają do drzwi. – Nie widziałaś tego filmu? Jest znakomity- przestań się tak
gapić. Już ci mówiłem, to był tylko sen.
Marszcząc nos w niezadowoleniu, odpuściła. Wiedziała,
że nie był to normalny sen. Jeden rok psychologii w szkole nauczył ją wystarczająco,
by wiedziała, że takie sny pochodzą z pewnego rodzaju ukrytego strachu. Ale nie
chciała niszczyć jego radosnego nastroju, nie w momencie, gdy mieli zjeść lunch
z jej ciotką i Lily.
Wyglądało na to, że ciocia Linda całkiem polubiła
Harry’ego. Nie miała tej nagłej niechęci jak inni rodzice, gdy widziała
chłopaka, który wyglądał czarująco, chodził aroganckim, dumnym krokiem i
posiadał uśmiech, który wprawiał starsze kobiety w zachwyt. On tylko wyglądał niebezpiecznie. Ale tylko do
momentu, gdy zamknęłaś go w jednym pokoju z dziećmi. Wtedy mięknął.
Harry szybko zapukał do drzwi, po czym wsunął dłonie
do kieszeni i kiwał się na piętach. Rae zerkała na niego kątem oka, uśmiechając
się lekko, gdy tak czekał cierpliwie. Był absolutnie słaby w czekaniu, aż
ludzie otworzą drzwi.
Lecz te w końcu się uchyliły, ukazując starszą od nich
kobietę, z blond włosami zaplecionymi w warkocza oraz z pięknym, promiennym
uśmiechem. Jej oczy miały ten sam dziwny odcień jak u Rae i jej ojca, ponieważ
Linda i Richard Bastian byli rodzeństwem.
- Miło was widzieć – powiedziała, składając całusa na
policzku Harry’ego, lecz musiała stanąć na palcach, by to zrobić. Pocałowała
również Rae, po czym wprowadziła parę młodzieńców do środka. – Lily wręcz umierała,
żeby was zobaczyć. Naprawdę nie mogła przestać o tym mówić.
Jak na zawołanie, do ich uszu dobiegł dźwięk stóp
zbiegających do korytarza i po chwili ich oczom ukazała się sześciolatka, z
podskakującym blond warkoczem, takim samym jak u jej matki. Twarz Harry’ego się
rozświetliła i rozciągnął usta w uśmiechu, po czym pochylił się i wyciągnął
ramiona, by złapać małą dziewczynkę i podnieść ją do góry.
Rae posłała im oschłe spojrzenie, gdy totalnie ją
zignorowali. Kiedy była tylko Rae, to było Lily i Rae show. Dziewczynka kochała
Rae jak siostrę i vice versa. Całe jej życie nie byłoby kompletne bez tego
promyczka miłości, jakim była Lily. Ale w momencie, gdy Harry był w pobliżu,
Rae mogła być słoniem w przebraniu banana, a mała by jej nie zauważyła.
Niosąc ją w stronę ogrodu, Lily wyjrzała znad ramienia
Harry’ego i posłała Rae szeroki uśmiech, machając. Rae uśmiechnęła się lekko,
poruszając palcami do dziewczynki, która chichotała i chowała twarz w lokach
Harry’ego. Mały gnojek.
Na zewnątrz ładna pogoda nadal się utrzymywała,
płonący krąg słońca grzał na niebie, jedynie kilka dużych, białych chmur
rozkwitło w pobliżu. Ogród był mały i ciepły, ale miał wystarczającą wielkość,
by zmieścić stolik i małą, osłoniętą trampolinę. Rae nazywała to śmiertelną
pułapką, mimo że całkiem dobrze sobie na niej radziła.
Siadając przy stole, Rae nalała sobie szklankę
lemoniady, chętna, by chwycić w swoje dłonie kanapki zrobione przez jej ciocię.
Robiła najlepsze kanapki i Harry o tym wiedział, często próbował zjeść więcej
niż Rae. Zawsze odbywał się wyścig, kto
zmieści więcej.
Znajdując się koło Harry’ego, Rae obserwowała, jak
rozmawiał z Lily, która siedziała naprzeciwko niego. Opowiadała mu, co
chciałaby dostać na Gwiazdkę, która miała odbyć się za parę miesięcy. Dni stawały
się coraz zimniejsze i zima zbliżała się szybciej niż Rae by sobie życzyła. Ale
wakacje zawsze były jej ulubionym okresem, zwłaszcza, gdy jej urodziny były już
wkrótce.
- Słyszałaś to, Rae? – zapytał Harry, szczerząc się do
niej. Zamrugała, robiąc pytający wyraz twarzy, więc musiał powtórzyć, cokolwiek
powiedział. Nie słuchała. – Lily chce szczeniaczka.
- Naprawdę? – zapytała z ożywieniem, rozluźniając się
przy dziewczynce. Ta pokiwała głową, z wielkim uśmiechem na twarzy. – A więc
ktoś tu będzie musiał być bardzo grzeczny, a wtedy Mikołaj może ci przyniesie.
- A wtedy Mikołaj przyniesie co? – zapytała Linda,
wchodząc z tacą pełną kanapek. Odłożyła je, a Rae i Harry wybuchnęli śmiechem.
– Przyjemnie długą przerwę od mamusi, mam nadzieję.
Rae prychnęła. – Lily chce szczeniaczka.
- Nie martw się – powiedział Harry, wpychając w usta
jedzenie. Rae posłała mu znaczące spojrzenie, a on odwzajemnił się tym
niewinnym, wzruszając ramionami i ignorując ją. Czasami potrafił być takim chłopcem. – Mikołaj przyniesie jej
jednego.
Linda zatrzymała się, zwężając na niego oczy. –
Mikołaj zastanie również zapalony komin, jeśli planuje przynieść szczeniaka.
Rae podśmiewała się zza swojej szklanki lemoniady.
Harry odwrócił się od niej, zanim wymamrotał: ‘Zdrajca’.
Podczas lunchu rozmawiali na wiele tematów. Przez cały
czas Lily była zabawiana przez Harry’ego, który podsuwał jej cukierki ze swojej
kieszeni, udając, że Linda i Rae tego nie widzą, co było nieprawdą. Zmusić go,
by przestał rozpieszczać Lily, było jak próba zmuszenia psa, by nie gonił za
piłką; ciężko.
Rae zawsze odmawiała pozwolenia Harry’emu, by ogromnie
ją rozpieszczał. On należał do tego rodzaju chłopaków, którzy mieli tendencję
do obsypywania swojej dziewczyny rzeczami, tylko dlatego, że miał pieniądze do
wydania i ponieważ nigdy wcześniej nie dawał nikomu prezentów. Starał się
nadrobić dwadzieścia lat niewręczania podarunków.
Mimo, że dawał sobie z tym spokój raz na jakiś czas,
to Rae wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie zamierza zatrzymywać biżuterii i
drogich przedmiotów. Ona tak nie działała i nie chciała, by myślał, że taka
jest. Więc gdy po pewnym czasie zdał sobie z tego sprawę, zmienił zasady swojej
gry, kupując jej tanie, żartobliwe rzeczy. Jak na przykład kajdanki czy sex
google. Przedmioty, które wywoływały u niej śmiech. Czasami.
Po lunchu, Linda przyniosła ciasteczka, celowo nie
pozwalając Harry’emu czy Lily skosztowania żadnego, głównie ku niezadowoleniu
Harry’ego. – To niesprawiedliwe!
- Wasza dwójka wypychała sobie usta czekoladą jak
Augustus Gloop! – Rae śmiała się, machając ciastkiem przed jego twarzą. –
Wybacz, ale druga mysz dostaje ser!*
- Nienawidzę tego wyrażenia – zagderał, krzyżując
ramiona na piersi. Rae wywróciła oczami, wgryzając się w czekoladowy przysmak.
Zaskoczyło ją, gdy pochylił się do przodu i zostawił pocałunek na jej wargach,
kiedy skończyła już przeżuwać i przesunął językiem po dolnej wardze. – Miałaś
tam czekoladę – uśmiechnął się zadziornie, odsuwając się.
Lily i Linda przypatrywały się jego poczynaniom, zbite
z tropu. Rae zarumieniła się lekko i próbowała zignorować fakt, że właśnie
całkowicie ją podniecił. Ale Harry o tym wiedział. Widział to w jej oczach,
kiedy na niego patrzyła. – Mógłbyś powstrzymać się przed robieniem tego, gdy
mamy towarzystwo?
- To rodzina!
- Muszę się z tym zgodzić – zaśmiała się Linda,
zwyczajnie się drażniąc.
Godzinę później Linda zamknęła drzwi za parą, niosąc
śpiącą Lily, by położyć ją do łóżka na czas drzemki. Harry śpiewał jej w
ogrodzie chwilę przed tym jak zasnęła i było to coś, co sprawiło, że nagłe
pożądanie Rae co do jego osoby wzrosło dziesięciokrotnie. Próbowała zignorować
to, gdy wsiedli do samochodu, ale widziała, że celowo skanował ją wzrokiem od
góry do dołu.
Odpalając auto i jadąc wzdłuż ulicy, po chwili
zatrzymała się przed światłami sygnalizatora,
czekając aż zmieni się na zielone. Nie spodziewała się, że Harry
gwałtownym ruchem pochyli się nad centralną konsolą jej auta i zaatakuje jej
szyję bardzo agresywnym, przyspieszającym puls pocałunkiem, powodując, że
zaparło jej dech w lekkim zaskoczeniu i przyjemności.
Mimo, że było ciemno, zajęło jej tylko chwilę, by
zamrugać szybko i przebić się przez nagłą rozkosz, wywodzącą się z miejsca na
jej szyi, które delikatnie przygryzał i odzyskać rozsądek. – Oi, nie w
samochodzie!
- Rae – jęknął przy jej szyi, jego oddech był gorący.
Sprawiło to, że widocznie zadrżała, a on rozciągnął usta w złośliwym uśmieszku.
Mogła poczuć jak te osławione usta lokują się na jej skórze, przez co powoli
wciągnęła powietrze. – Dlaczego nie w samochodzie! Uwielbiasz samochód!
- Ale nie, kiedy prowadzę!
- Ugh. – Oparł się o swoje siedzenie, wydymając wargi.
Zerknęła na niego kątem oka i widząc jak grymasi, wierciła się. Dąsający się
Harry był bardzo seksowny, a to jej teraz nie pomagało. – Więc jedź szybciej.
- Jeśli dobrze pamiętasz, ostatnim razem, kiedy
chciałeś ‘być szybciej w domu’, dostałam mandat za prędkość.
- Jeśli ty dobrze pamiętasz, nie przejmowałaś się tym
mandatem, gdy znalazłaś się pod prysznicem pięć minut później.
- Yeah, ale z pewnością miałam coś przeciwko
rachunkowi za wodę.
- Zapłacisz za te komentarze, kiedy będziemy już w
domu.
Rae uśmiechnęła się złośliwie. – Zobaczymy.
*coś w rodzaju powiedzenia –
‘The first mouse gets killed in the trap leaving the cheese for the second mouse.’
(Pierwsza
mysz zginęła w pułapce na myszy, zostawiając drugiej ser.)
♠ ♠ ♠
hej! :)
oh, Harreh, ty niewyżyty chłopcze!
czy tylko ja, gdy wyobrażam sobie Harry'ego z Lily, to
się po prostu rozpływam? <3 aw
wiemy, że rozdział powinien pojawić się wcześniej, ale
niestety Kinka nie miała możliwości przetłumaczenia, nie było czasu, dlatego
poprosiła mnie, żebym ja przetłumaczyła ten rozdział, żebyście nie musieli
czekać jeszcze dłużej :) dwa kolejne będą tłumaczone przez Kinkę, żeby wyrównać
naszą 'kolejkę' :D przepraszamy, że musieliście czekać :)
pozdrawiam! x
@another_camille
20 komentarzy = nowy rozdział
Boże , Harry jest taki słodki jeśli chodzi o dzieci . :D
OdpowiedzUsuńNo i jest też trochę zboczony .. hahahaha
Czekam na następny :)
Jeju cudo > >
OdpowiedzUsuńHarry bawiacy się z dziecmi>>>>>>>>>>wszystko inne
OdpowiedzUsuńO jejku racja harry zabawiajacy lily to takie slodkie ze az rzygam tecza nic nie szkodzi kazdy ma swoje zycie blog nie moze byc najwazniejszy czekam na nexta
OdpowiedzUsuńŚwietny.!
OdpowiedzUsuńAle Harry jest słodki przy Lilly <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam te momenty kiedy się z nią bawi :-) albo mi się wydaje albo jakiś wyjątkowo krótki ten rozdział.
Z niecierpliwością czekam na następny :-)
Świetny <3
OdpowiedzUsuńCzemu to jest takie świetne. Harry powalił mnie na łopatki był taki uroczy ;3 ;* <3
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial, Harry i dzieci *.*
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny x
Awww! Harry jaki slodziak <3 dziękujemy za rozdział
OdpowiedzUsuńrozdział świetny jak zawsze zresztą :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. *-*
OdpowiedzUsuńDzięki, za tłumaczenie. :)
Harry i lily <3
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału, sądze że akcja się rozkręca, tak jak w poprzednim rozdziale przy ,,śnie" Harrego ;) Do nexta :*
OdpowiedzUsuńAwwwww jak slodko
OdpowiedzUsuńAwww oni są tacy słodcy
OdpowiedzUsuńKocham 💜 💛💜💖 To jest takie asdfghjkl *o*
OdpowiedzUsuńWspaniały !
OdpowiedzUsuńOni są tacy uroczy <3
OdpowiedzUsuńKońcówka *o* If you know what mean xd <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, aż chce się czytać :D
OdpowiedzUsuńsłodki Harry i niewyżyty Harry w jednym rozdziale to dla mnie za wiele *-*
OdpowiedzUsuńJej przeczytałam wszystko, oni są tacy ajagabama *__*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego! :)
scream-fanfic.blogspot.com