♠ ♠ ♠
Dwa lata wcześniej
Magazyn
był czarny jak smoła, jedynie z lampki na bardzo starym i zużytym biurku
wydobywał się pojedynczy promień światła. Mebel ten miał dziury po termitach i
gnił od wilgotnego środowiska. Siedzący za nim chłopak zarzucił nogi na stolik,
po czym oparł się o krzesło i obserwował jak kolejka ludzi wchodzi do środka.
Trzech
chłopaków stanęło za nim, czekając tylko na rozkazy. Pięciu innych mężczyzn
wkroczyło do środka, a jeden z nich, po środku, wyglądał na wyjątkowo
przerażonego. Rozglądając się dokoła, próbował zobaczyć, czy jest jakieś
wyjście z magazynu. Jednak był on bez okien, kiedyś w tym miejscu wyrabiano
stal.
Grupa
pięciorga zatrzymała się. Chłopak za biurkiem dokładnie przyglądał się temu w
środku, jego zielone oczy, jak drapieżnik w nocy, powoli wędrowały w górę i w
dół, mierząc go wzrokiem, doszukując się jego słabości. Był w tym dobry, w
znajdowaniu wad.
-
Wiesz – zaczął tonem wesołym, ale też niebezpiecznym i niepokojącym. Jego głos
sprawiał, że po skórze przechodziły dreszcze, a włosy na karku podnosiły się.
Przeniósł stopy na ziemię, pochylając się do przodu i unosząc brwi. -
Byłem naprawdę całkiem rozdrażniony, gdy wydałeś policji moje imię, Gordon.
- Nie
zdawałem sobie sprawy, przysięgam-
- Uspokój
się, kolego. – Chłopak wstał i podszedł do niego. Jednocześnie przypomniał
sobie coś bardzo ważnego. Odwracając się do wysokiego chłopaka z ciemnymi,
czekoladowymi lokami i oczami jak najciemniejsze szmaragdy, odezwał się. –
Harry, dziękuję za twoją najwyższą lojalność w tej sprawie. Zaprowadź
wszystkich do baru, dla mnie? Napijcie się, podczas gdy ja porozmawiam sobie z
Gordonem.
Wszyscy
powłóczyli nogami w stronę wyjścia. Gordon patrzył w ziemię, zwieszając głowę
ze wstydem i zaczynał drżeć. Nagle na jego spodniach pojawiła się mokra plama i
kilkoro z przechodzących mężczyzn zachichotało na widok tego, że się zmoczył;
jego dłonie się trzęsły.
- Co
z nim zrobisz? – Zapytał Harry niskim głosem. Jego chrapliwy głos nie był
przepełniony troską, ale oczywiste było, że nie był zadowolony z tego całego
przedsięwzięcia. Harry był lojalny i dobry we wprowadzaniu w interesy. Ale
bycie mordercą nie leżało w jego naturze. Więc trzymał się od tego z daleka,
ponieważ był dobrym człowiekiem. – Leon, bądź szczery.
Leon
wyszczerzył się i poklepał Harry’ego po ramieniu, odprowadzając go do wyjścia,
gdzie reszta zostawiła otwarte drzwi, snop światła przedostawał się przez
szparę. – Nie martw się, kolego, nie zrobię mu nic, co kiedykolwiek mógłbym
zrobić tobie. Ty i ja jesteśmy kumplami.
-
Oczywiście, że jesteśmy.
Harry
kiwnął raz głową. Wydawał się być zadowolony odpowiedzią i wyszedł z magazynu.
Drzwi się zatrzasnęły, a Leon odwrócił się, wyrzucając ręce w powietrze. Jednak
tym razem, błysnęło srebro. Bardzo ostry i bardzo groźny nóż znajdował się w
jego rękach.
-
Gordon! – zawołał radośnie, podchodząc do chłopaka, który cały się trząsł. –
Wiesz, kłamanie to grzech. Prawdopodobnie nie powinienem kłamać.
- Co?
-
Harry’emu. Zabrzmiałem jakbym nie zamierzał cię zabić. Ale no cóż, to było
kłamstwo. Jestem kłamcą, Gordon – Leon wzruszył ramionami. – Pozdrów ode mnie
Szatana.
Leon
pochylił się szybko, migając srebrnym przedmiotem. Gordona już nie było.
*
Obecnie
Zieleń.
Obserwowały go zielone oczy. Mógł poczuć to na swojej skórze, wpatrując się w
ciemność jak Kot z Cheshire w głębokich czeluściach nocy. Niemal mógł sobie
wyobrazić uśmiech, cienki i ostry jak nóż, który mógł przeciąć mięso i mięśnie.
Pot
lśnił na jego brwi. Harry nie był pewien, gdzie jest, ale czuł narastającą w
nim panikę. Pieniła się w jego płucach, powodując, że szybciej pracowały,
ustami próbował wdychać tak dużo powietrza, jak tylko mógł przy tym
przyspieszonym tempie. Ciężko mu było oddychać z tak paniczną szybkością.
Oblizując
wargi, rozglądał się w ciemności, próbując przebrnąć przez nią, by znaleźć
podnoszącą na duchu parę oczu, oczu, które zmieniały się z zielonych na
jasnoniebieskie, zawsze z tą burzą żółci wokół tęczówek. Chciał zobaczyć oczy
Rae, wiedzieć, że tam są i nad nim czuwają. Ale była tu tylko zieleń, ta
płaczliwa, niedająca spokoju zieleń.
Strach
w jego sercu zaczął osiągać maksimum i czuł się, jakby wbiegał w pustkę.
Otaczała go otchłań nicości, gotowa, by ukraść go i zabrać w nieistniejące. Ale
on był wystraszony, ponieważ nie mógł znaleźć w tej nicości Rae, nie mógł
zobaczyć jej światła w tej pustej dziurze, w której się znajdował.
Ale
mógł zobaczyć te oczy.
Harry
po omacku biegł w mroku. Najpierw nie chciał wołać. Nie chciał jej głośno
wzywać, obawiając się, że mógłby zaalarmować te płonące, zielone tęczówki tym,
że ona gdzieś tu była, gdzieś w tym morzu czerni.
Robił
się coraz bardziej zdesperowany i zaczął wrzeszczeć, wzywając jej imię. Ale
żaden dźwięk nie wydobywał się z jego ust, bez względu na to, jak bardzo
wykrzykiwał jej imię. Czuł jak wrzask przez niego przechodził, jak grzechotał w
jego kościach, ale nie było słychać żadnego dźwięku, tylko śmiech oczu, który
również był niemy.
-
Harry! – Głos był odległy, ale był jedynym odgłosem, który przebijał śmiejące
się oczy. A on nadal z całych swoich sił wołał Rae. – HARRY!
Chłopak
wystraszył się, siadając prosto na łóżku, nabierając powietrza i zaciskając
pięści na prześcieradłach. Rae odskoczyła od niego z zaskoczeniem i strachem,
oddychała nieregularnie, gdy patrzyła na niego z szeroko otwartymi ze
zmartwienia oczami. Harry rozejrzał się dokoła niespokojnie, próbując dojść do
siebie po niedawnym śnie.
Sypialnia
Rae. Zdał sobie sprawę, że leży w sypialni Rae, obrazy na ścianie sprawiły, że
zimne poty ustały, zapach pościeli spowodował, że tempo bicia jego serca
zwolniło, a kolor jej oczu rozluźnił jego mięśnie. Był z Rae, w jej łóżku,
spał. Nie poruszał się po nicości. Był tu przez cały ten czas.
Wzdychając,
wyplątał się z prześcieradeł. Jego ciało pokryte było warstwą potu, błyszczącą
w świetle księżyca, które w postaci cienkiej wstęgi przemknęło się do pokoju
przez szparę w zasłonach, oświetlając jego bladą, gładką skórę. Był
wyczerpany przez koszmar, bolała go każda część ciała, jakby naprawdę biegał.
- Co
do cholery się właśnie stało? – wyszeptała, wyglądając jakby chciała wyciągnąć
do niego rękę, ale była zbyt wystraszona, by go dotknąć. Patrzyła na niego
jakby był tygrysem w klatce, z wielkim zdumieniem i strachem.
Ale
zanim Harry mógł jej odpowiedzieć, drzwi się otworzyły, a światło zapaliło.
Trystan stała przed nimi w sportowym staniku i spodniach od piżamy,
zaalarmowana i pełna uwagi. Spoglądała na nich oboje, oddychając ciężko. –
Wszystko w porządku? Co to do cholery było?
Rae
potrząsnęła głową, oniemiała, po czym ponownie zerknęła na Harry’ego. Posłała
mu pytające spojrzenie. – J-ja nie wiem. Miałeś zły sen?
Zawahał
się. – Co zrobiłem?
Trystan
i Rae wymieniły spojrzenia, a Rae wyciągnęła rękę, delikatnie dotykając jego
ramienia. Nie wzdrygnął się na ten kontakt. Poczuł się bezpiecznie. –
Krzyczałeś moje imię. Najpierw po prostu rzucałeś się i przekręcałeś, więc nie
zamierzałam ci przeszkadzać, ale potem zacząłeś krzyczeć.
- Co
krzyczeć?
Cisza.
– Moje imię.
Harry
oblizał wargi. Więc naprawdę wołał jej imię. Po prostu nie mógł siebie
usłyszeć. To nigdy wcześniej się nie zdarzało. Nigdy nie był połknięty we śnie
przez wcielony strach. To był pierwszy raz. – To był tylko sen – wymamrotał
zmęczonym głosem. – Przepraszam, że cię obudziłem.
-
Obudziłeś mnie? – Trystan zapytała gorzkim tonem. Jedno jej oko drgało i
chociaż wiedział, że była zła, cieszył się, że zachowywała się normalnie.
Nienawidziła, gdy ktoś budził ją ze snu, zwłaszcza jeśli musiał być to on. –
OBUDZIŁEŚ MNIE? Obudzenie mnie jest, gdy porządnie się pieprzycie, a wasze
oparcie od łóżka w środku nocy debiutuje ze swoją piosenką. Ty właśnie
wykurwiście mnie przestraszyłeś, myślałam, że ktoś tu kogoś siekierą morduje.
- Idź
do łóżka, Trys – powiedziała ze zmęczeniem Rae, ale nie brzmiało to niemile.
Przeniosła wzrok na swoją przyjaciółkę i posłała jej spojrzenie mówiące,
że teraz już sama może się nim zająć. Trystan skrzywiła się i zamknęła drzwi,
przedtem z powrotem gasząc światło. – Ignoruj ją. Wiesz, jak ona reaguje.
-
Trzeba przyznać, że wcześniej już ją kilka razy pobudziliśmy.
-
Yeah, ale nie tak jak dzisiaj. – Oboje pogrążyli się w ciszy. Rae przysunęła
się do niego, opierając się o drewniane oparcie przy łóżku i przyciągając go za
ramiona. Pozwolił jej poprowadzić się do jej klatki piersiowej, oplatając go
ramionami, gdy leżał tak na jej dekolcie, wdychając lekko jej zapach. Rae
pachniała jak strony w książce czytanej na łące pełnej kwiatów w jasny, letni
dzień. – Wszystko w porządku?
Pokiwał
głową. Czuł się jak dziecko w ramionach matki. Rae zawsze traktowała go lepiej
niż jego własna matka. Ona była jego domem, jego sercem, jego rodziną. – To był
tylko sen.
- To
nie był sen – wyszeptała. Dłonią zaczęła delikatnie przeczesywać jego włosy,
wiedząc, że to pomaga mu w zapadnięciu w sen. Już teraz czuł zmęczenie i był
gotowy do ponownego zaśnięcia. Koszmar zaczął już blaknąć w jego głowie, tak
długo, jak ona go trzymała. – Sny tak nie brzmią.
-
Wszystko jest snem, jeśli ty tu jesteś.
Zamilkła
na minutę. Po jej milczeniu mógł wywnioskować, że chciała o coś zapytać. I w
końcu to zrobiła. – Umarłam? – Nie odpowiedział. - W twoim koszmarze?
-
Nie.
-
Więc co to było?
Zanim
odpowiedział, zdał sobie sprawę, dlaczego był w swoim śnie tak wystraszony.
Dotarło do niego, czym ten sen był i dlaczego jego serce przyspieszało z grozą,
gdy o nim pomyślał. Sen był jego najgłębszym, najczarniejszym lękiem, chociaż
fizycznie było to niemożliwe. Ale myśl ta była najciemniejszym miejscem w
zakamarkach jego umysłu. – Nie istniałaś.
♠ ♠ ♠
hej
misiaki! x
uhuhu,
co to się dzieje? ;o dowiedzieliście się trochę o przeszłości Harry'ego, co na
ten temat myślicie? :)
mimo
dosyć przerażającej treści, rozdział ten tłumaczyło mi się dosyć szybko i
przyjemnie :D lubię takie dni, gdy nie mam większych problemów z tłumaczeniem
:)
komentujcie,
chcemy poznać wasze zdania!
pozdrawiam!
@another_camille
Omg troszke sie zaniepokoilam boze te emocje niby krotki rozdzial i wgl ale super czekam na nexta
OdpowiedzUsuńohhh boze biedny harry i ten sen <3
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńTrystan najlepsza :***
OdpowiedzUsuńO kurna, o kurna!!!! Meeeega *.* To jest takie cudowne!! Czekam na nexta!! :*
OdpowiedzUsuńCuudo jak zwykle *-*
OdpowiedzUsuńBiedny Harry :/
OdpowiedzUsuńJak ja nienawidzę tego Leona . Morderca z zimną krwią ..
Czekam na następny :)
Kocham!!!!! <3
OdpowiedzUsuńOmg przestraszylam sie ze ich porwali a to tylko sen
OdpowiedzUsuńJejku genialne <3
OdpowiedzUsuńNowa czytelniczka + kocham afhhga *0* probowalam choc troche przeczytac sama po angielsku i mimo ze rozumialam wszystko to nie odczulam takiej przyjemnosci jak podczas czytania tego tlumaczenia, to jak dobieracie slowa i ukladacie wyrazenia jest niesamowite 😍
OdpowiedzUsuńDobrze ze to tylko sen :D
OdpowiedzUsuńDobra trochę mnie to przeraziło, a z reguły rzadko tak bywa. :)
OdpowiedzUsuńNowy wygląd, jest piękny! :)x
Wow przeczytałam wszystkie rozdziały i Burn i Whispers w 3 dni i ciągle mi mało.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny
Czekam na następny
pozdrawiam .xx
Wchodzę sobie na Burn żeby zacząć czytać od nowa wszystkie rozdziały a tu taka miła niespodzianka xD
OdpowiedzUsuńJest świetnie!
Cieszę się, że tlumaczycie drugą część.
Pozdrawiam, Rons :*
To jest uzeleżniające! !!
OdpowiedzUsuńhmmm... jesli chodzi o przeszlosc Harryego to cieszy mnie jedynie to, ze nikogo nie zabil xd no ale, taki jest nasz bad boy xd
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny x
ej co taka zawiecha? kiedy 3 rozdzial?
OdpowiedzUsuńSpinac dupę i dawać szybko 3 rozdział :D
OdpowiedzUsuń