♠ ♠ ♠
Krew się w niej gotowała, kiedy jak burza pędziła po schodach w dół,
starając się uważać, aby nie wpaść na ludzi lub ich zwyczajnie nie popchnąć.
Tak bardzo, jak chciała nawrzeszczeć na nich, za to, że stoją jej na tej
piekielnej drodze, wiedziała, że to nie oni są powodem jej wściekłości, więc
była cierpliwa, kiedy ich wymijała. Rae należała do osób, które starały się nie
wyładowywać swojego gniewu na wszystkich dookoła. Wyłoniła się z tłumu, a jej
wyostrzone spojrzenie zaczęło skanować otoczenie, w poszukiwaniu wysokiej
blondynki. Zdecydowała, że najlepiej rozpocząć od baru, więc udała się w
kierunku kuchni. Gdy tam dotarła podziękowała sobie w duchu, ponieważ
dostrzegła wyciągniętą ponad tłum ludzi rękę, swej najlepszej kumpeli, z
tatuażem zdobiącym jej nadgarstek. Klepnęła w ramię Trystan, która odwróciła
się niemal natychmiast, a na jej twarzy malował się pijacki uśmiech. Blondynka
zarzuciła niedbale swe ręce na szyję Rae, przez co ta straciła równowagę, ale szybko
się wyprostowała. – Wychodzę.
Love is like a bomb, baby, c'mon get it on
Livin' like a lover with a radar phone
Lookin' like a tramp, like a video vamp
Demolition woman, can I be your man?
- Pour Some Sugar On Me, Def Leppard
- Co? Dlaczego? – Trystan burknęła oburzona i choć Rae wiedziała, że jej
najlepsza przyjaciółka była ogólnie zdenerwowana, to nie ma wpływu na jej
decyzję. Kilka minut temu natknęła się na jakiegoś idiotę, który zrujnował jej
nastrój na imprezowanie. – Wciąż jesteś na mnie zła?
- Co? – spytała lekko zmieszana. Jako, że jest wściekła na kogoś innego,
zupełnie zapomniała o swojej sprzeczce z Trystan. – Nie, jestem po prostu
zmęczona i naprawdę nie mam apetytu na zabawę,Trys. Zostań tu, rób cokolwiek
chcesz, ja wracam do domu.
Ta w odpowiedzi potrząsnęła swoją blond grzywką. – Nie możesz prowadzić, za
dużo wypiłaś.
Rae westchnęła ciężko. – Dobrze, więc wezmę taksówkę i wrócimy po moje auto
rano. W porządku? – Trystan pokiwała głową ze smutkiem, umieszczając całusa na
szyi przyjaciółki. Mimo złego nastroju, Rae uśmiechnęła się delikatnie. –
Napisz, jeżeli będziesz mnie potrzebować i proszę, uważaj na siebie.
- Jak zawsze. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
*
Powietrze na zewnątrz było chłodne, co Rae natychmiast odczuła na swojej
skórze. Muzyka wydobywająca się z domu, w którym była impreza, stopniowo
zanikała, a jej szpilki stukały żwawo, kiedy poruszała się po chodniku, idąc w
kierunku skrzyżowania. Ściskała mocno w ręce swój telefon, mimo, że rozładowana
bateria raczej nie pomogłaby jej w nagłej potrzebie. Rae nigdy nie była
szczęśliwa, wracając samotnie w nocy. Wspomnienia o jej matce powracały. Kiedy
miała jedenaście lat, siedziała w domu czytając książkę i czekała, aż jej
rodzicielka wróci do domu. Lydia Bastian była nauczycielką w szkole, zawsze
wracała pieszo z pracy prosto do domu. Oczywiście, mogła wziąć auto, ale
należała do osób, które lubią spacerować. Dziewczyna pamięta, że siedziała na
kanapie, spoglądając na zegarek zbyt często. Wiedziała, że jej matka pracowała
do późna, ale ta obiecała, że będzie w domu przed ósmą. Rae kręciła się wkoło,
rodzicielki nadal nie było, a ojciec miał późną operację w pracy tej nocy. Na
początku nie było powodu do zmartwień, ale gdy wskazówka zegara powoli zbliżała
się do dziewiątej w nocy, opiekunka do dzieci zaczynała być
poddenerwowana.Matka Rae była zawsze punktualną kobietą, czego jej córka z
pewnością po niej nie odziedziczyła. Minęła kolejna godzina, a niania Rae
dzwoniła uparcie na telefon Lydii, jednak bez skutku. Nawet zatelefonowała do
ojca dziewczyny, wyrażając swoje obawy dotyczące zaistniałej sytuacji. Nie
trzeba dodawać, że jakaś osobistość niemal natychmiast zastąpiła Dr. Bastiana,
aby ten mógł udać się do domu i sprawdzić co się dzieje. Jednak ktoś go
uprzedził, a tym kimś była policja. Wydawało się, że nieznana postać rozpoznała
wracającą do domu Lydię Bastian, żonę chirurga i milionera. Zdesperowani
ludzie, robią desperackie rzeczy, więc możemy stwierdzić, że człowiek, który
okradł i zabił matkę Rae tej nocy, był naprawdę bardzo zdesperowany.
Wspomnienia zaczęły blaknąć, a morskie oczy dziewczyny pociemniały, gdy
zagwizdała głośno za taksówką, po czym jedna z nich się zatrzymała. Łatwo
wślizgnęła się do klimatyzowanego auta, informując kierowcę o swoim adresie,
przy czym nawet nie mrugnęła. Natychmiast poczuła się bezpieczniej w środku
samochodu, nie martwiąc się o kogoś, kto mógłby jej zaszkodzić. Muzyka
delikatnie grała w tle, ale Rae zignorowała to, myśląc o tym, co może
się wydarzyć. Musiała walczyć, aby nie zacząć warczeć głośno, z powodu myśli na
temat tego pajaca. Zrobiła mu przysługę, pocieszając go, kiedy nawet nie
chciała korzystać z jego obecności. Rae nienawidziła jej natychmiastowej
potrzeby bycia grzeczną i poczucia winy, co namówiło ją do okazania mu
życzliwości, kiedy był wyraźnie niezdolny do odwzajemnienia tego. Wiedziała, że
pewnego dnia wyciągając rękę na znak wdzięczności, zamierzał ugryźć ją w tyłek,
tak jak miało to miejsce dzisiaj, ale gorzej. Po zapłaceniu kierowcy taksówki,
wyszła z pojazdu i usłyszała, jak auto oddala się w dół ulicy, kiedy szła do
domu. Wchodząc po schodach, sięgnęła do torebki wiszącej na ramieniu – aby
tylko sobie uświadomić, że jej tam nie było.
- Kurwa! – zaklęła ze złością, uderzając dłonią w czoło. Doskonale
wiedziała, gdzie znajduje się jej zguba wraz z kluczami; leży na umywalce w
łazience... z Harrym, który bez wątpienia ukradnie wszystko, co w niej jest.
Spojrzała w dół na swój telefon, pamiętając, że jest rozładowany. – Bóg mnie
nienawidzi.
Zdjąwszy swoje szpilki, wskoczyła na poręcz ganku, a mały uśmieszek
uformował się na jej twarzy, na myśl, że poszło jej z tym tak łatwo. W
przeszłości, gdy były młodsze, Trystan i Rae używały tego do wymknięcia się z
domu blondynki. Może się zdawać, że sztuka skakania przez płot nadal jest
ukryta w pamięci jej mięśni. Kilka okien znajdowało się w tej części domu, ale
wyglądało na to, że ani jedno z nich nie było otwarte lub trochę uchylone, co
jeszcze bardziej sfrustrowało Rae. Chociaż bała się chodzić samotnie po
ulicach, ona i jej współlokatorka często zapominały zamykać drzwi i okna.
Bowiem darzyły zaufaniem swój system alarmowy, który miał na celu chronienie
ich. Wypuszczając z siebie resztki frustracji, Rae dreptała z powrotem na
ganek. Teraz jej stopy były ubrudzone błotem i innymi substancjami z ziemi.
Zerkając na swój zegarek, weszła po schodach i rozwaliła się na jednym z
krzeseł zdobiących werandę, modląc się, aby Trystan wróciła prędko do domu. Noc
była ciemna, a światło księżyca delikatnie przedzierało się przez cienkie
niczym mgła chmury. Dźwięki miasta przepuszczane były przez uszy Rae, gdy
leżała wygodnie wyciągnięta na całe siedzenie. Po chwili hałas zaczął cichnąć
usypiając dziewczynę, a jej głowa delikatnie opadła. Odpłynęła w krainę snów.
*
Coś dźgało Rae w żebra, powodując jej odchrząknięcie we śnie. Miała całe
obolałe ciało, jakby dopiero co została piekielnie pobita cholernym łomem.
Przesuwając się, zdała sobie sprawę, że na pewno nie była w swoim łóżku, a
dźwięki dobiegające z otoczenia, tylko ją w tym upewniły. Jęknęła,
przypominając sobie, że zasnęła na zewnątrz domu. Miała też świadomość, że coś
nadal dźga jej żebra. Zatrzepotała, otwierając oczy, a z jej ust wyszedł dźwięk
wyczerpania. Zmagała się z zobaczeniem postaci pochylającej się nad nią. Gdy
usiadła, ów osoba się cofnęła, a jej małe dłonie zaczęły przecierać oczy,
poranione przez poranne światło. Głęboki i zachrypnięty śmiech dotarł do jej
uszu, zmuszając ją tym samym, aby spojrzała w górę, na osobę, która tak
zawzięcie starała się ją obudzić. Rae wzdrygnęła się dziko, odpychając się na
krześle tak daleko, jak tylko mogła, niemal próbując wtopić się w siedzenie.
Jej dłonie ściskały oparcie fotela, tak, że po chwili jej kostki stały się
białe niczym kreda. Oczy Harry'ego były jak ocean wypełniony zieloną cieczą.
Jego wzrok koncentrował się na jej twarzy, gdy stał naprzeciwko. Wszystkie
oznaki z poprzedniego zatrucia, były dokładnie zmyte z jego ciała, co
ją zdumiało; wiedziała, że teraz musiała wyglądać jak prawdziwy
chaos. Stał w świeżej, czystej bluzce z długimi rękawami, jego kręcone włosy
ukryte były pod beanie, znajdującą się na czubku głowy. Gdyby Rae nie była tak
przerażona jego obecnością, patrzyłaby z uwielbieniem na to, jaki wspaniały był
stojąc na ganku.
- Ciężka noc? – spytał dokuczliwym głosem. Jak on mógł być taki rozbawiony,
kiedy ona praktycznie mogła złamać to krzesło, żeby uciec jak najdalej od
niego, to nie miała pojęcia. Kiedy nic nie odpowiedziała, uniósł swoje brwi. –
Wypiłaś tak dużo, że zapomniałaś jak się mówi, tak?
- Dlaczego jesteś na mojej werandzie? – zażądała odpowiedzi, wpatrując się w
niego z pełną siłą. W głębi duszy pragnęła sobie przypomnieć taktyki
samoobrony, których nauczyła się dzięki ojcu. Było jasne, że Harry śledził ją
lub coś w tym rodzaju, wiedząc, że nie miał pojęcia gdzie ona mieszka.
- Zostawiłaś swoją torebkę, lub cokolwiek to jest, w łazience –
wytłumaczył, trzymając zgubę za łańcuch i przysuwając do jej twarzy, tak, że ta
zawisła przed nią, niczym dowód. – Pomyślałem, że chcesz ją z powrotem i
wygląda na to, że miałem rację.
Krzywiąc się wyrwała portmonetkę od niego, przyciskając mocno do piersi,
jakby bała się, że zechce jej ją zabrać. Paznokcie Rae wbiły się mocno w
skórzaną fakturę torebki. Czuła się niekomfortowo z chłopcem stojącym przed
nią. – I nie zamierzam znaleźć czegoś brakującego w niej, czy zamierzam?
Na jego twarzy wymalował się grymas, który po chwili został zastąpiony
wściekłością. – Proste ‘dziękuję’ wystarczyłoby. Następnym razem, nie przyniosę
tego w ogóle.
Zaśmiała się bez humoru, wyjmując kluczyki z torebki i podchodząc do drzwi.
Następnie umieściła je w zamku, po czym usłyszała głośne kliknięcie,
sygnalizujące, że są otwarte. – Nie będzie następnego razu. Skąd właściwie
wiedziałeś gdzie mieszkam?
Nie spodziewała się, że uzyska odpowiedź na to pytanie, ale zaskoczył ją,
mówiąc – Podrzucałem wcześniej tutaj Trystan z Louisem. Jest znacznie milsza
niż ty.
Rae niemal warknęła na niego, przechodząc przez próg domu, gdzie natychmiast
poczuła się bezpiecznie. Mogła teraz mu uciec, chociaż stanął przed jej
drzwiami, a jego szmaragdowe oczy skanowały ją w rodzaju jakiegoś
zainteresowania. – Dobrze – stwierdziła nieuprzejmie – więc śmiało możesz
zapomnieć jak tu trafić.
Rae próbowała zatrzasnąć drzwi, ale chłopak niemal jak błyskawica wślizgnął
się między nie, uderzając dłonią tak mocno, że dziewczyna była zaskoczona tą
siłą. Jego zielone oczy były bardzo jasne, gdy spojrzał na nią. Trzymała
drewnianą powłokę, powstrzymując ją przed drżeniem. – Zrobiłem coś, co cię
uraziło?
‘Jakby miał taki zamiar’ pomyślała, po czym wymruczała szybkie – Nie.
- To dlaczego jesteś taka nieuprzejma?
Znajdując w sobie odwagę, wyprostowała się. – Ponieważ mam alergię na
chłopców z kręconymi włosami. A teraz wyjdź.
Uśmiech powoli rozprzestrzenił się na jego przystojnej twarzy,
przyspieszając bicie jej serca. – Lubię cię.
- To pokazuje, co wiesz o ocenianiu poprzez charakter – zażartowała,
patrząc wymownie na jego dłoń. Zaśmiał się przez chwilę, kręcąc głową, po czym
poluźnił swój mocny uścisk na drzwiach, a po minucie zabrał swoją rękę. Rae
rzuciła się, by zamknąć drzwi, które z grzechotem uderzyły o framugę. Jego
chichot i wycofujące kroki, oznaczały, że zaczął opuszczać werandę. – Zabiję
Trystan.
♠ ♠ ♠
hejka maluchy xx
soooo, mamy za sobą już 3 rozdział! mam nadzieję, że wam się spodoba.
postanowiłam wyjaśnić kilka spraw, żebyście nie musieli pytać i się zastanawiać
dlaczego jest tak, a nie inaczej, lolz jakie słowa XD nie jestem dobra w
pisaniu notek, przepraszam.
1. chciałam podziękować za prawie 5 tysięcy wyświetleń i myślę, że Kama się
do tego przyłączy : ) jesteśmy strasznie zaskoczone i to serio miłe uczucie
asklghsjakhgjkasgs
2. rozdziały będą dodawane tylko w weekendy, ze względu na to, że mamy
szkołę. oczywiście kiedy będą jakieś dłuższe przerwy typu ferie, to postaramy
się dodać więcej. ogólnie chciałam wam się pochwalić, bo dostałam się do
drugiego etapu konkursu 'parki krajobrazowe' wohoooo! niestety, przez to będę
miała strasznie mało wolnego czasu na tłumaczenie, ale nadrabiam kiedy tylko
mogę i dobrze mi to wychodzi jak na razie.
3. & co sądzicie o naszych bohaterach? liczę na wasze opinie w
komentarzach, a tym czasem idę leczyć mój język i usta, bo największa sierota
świata aka ja poparzyła się dzisiaj z rana wrzątkiem i do tej pory nie ma
czucia w tych miejscach.
mam nadzieję, że komuś chciało się przeczytać przynajmniej 2 pierwsze
punkty, haha XD do następnego!
yeah yeah yeah pierwsza dobra lecę czytać
OdpowiedzUsuńHarry to psychol, ale podoba mi się XD
OdpowiedzUsuńwow! ten rozdział jest boski, rewelacyjne i ekstra fajny już lliczę na następny
OdpowiedzUsuńhehe :) szkoda. no ale trzeba z tym żyć że będziecie dodawać w weekendy załamka ale cóź
ow i współczuję poparzonego języczka
rozdział bardzooo fajny!super ze tlumaczycie go!nie moge sie doczekać 4!!! <3<3<3
OdpowiedzUsuńŚWIETNY I POWODZENIA Z JĘZYKIEM XD
OdpowiedzUsuńrozkręca się, lubię takiego Harrego :3
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny :)
Moje stanowczo ulubione zdanie z całego dzisiejszego rozdziału to " – Ponieważ mam alergię na chłopców z kręconymi włosami. A teraz wyjdź. " haha trafione :> Tym razem Harry nie wydawał się być takim dupkiem jak w poprzednim rozdziale i za to dostał ode mnie plusika. Choc, Rea wcale się do tego nie przekonała i nie ma co się dziwić, chyba każdy by tak zareagował. Czekam z niecierpliwością na kolejny! :) xx
OdpowiedzUsuńUwielbiam.
OdpowiedzUsuńWiesz, chciałabym napisać długi, i wymęczony komentarz, aby uczcić twoją pracę, ale jest 12 w nocy a ja wstałam o 5:30. Przepraszam, ale ''powiem'' tylko ''PIĘKNY, CZEKAM NA NEXT'' ;/
OdpowiedzUsuńW końcu przeczytałam zaległe rozdziały. Hura! Muszę przyznać, że Burn ma w sobie coś takiego... Niezwykłego. Jeszcze.nie.odkryłam, co dokładnie, ale wierzę w to, ze uda mi się to odnaleźć w tym ff. Po prostu takie zwykłe czynności, opisywane są w tak dobry sposób, że aż wow. Nie wiem co napisać! Bardzo się cieszę, że tłumaczone zostało to opowiadanie. Kolejne, które zdobędzie miano mojego ulubionego :")
OdpowiedzUsuńWłaściwie to bardzo lubię Rae, Rea - zapomniałam jak to się pisze - wybaczcie - na telefonie jestem. Jest taka normalna a jej podejście do Harry'ego sprawia, że zaczynam się uśmiechać. Sam Styles mnie intryguje. Och, dobra - nie będę lała wody - wszystko pięknie. Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam xoxo
MATKO
OdpowiedzUsuńtak długo czekałam na to tłumaczenie ( Kama już swoje wie o mojej cierpliwości) i gdy wreszcie się pojawiło, nie skapnęłam się!
Tak czy inaczej, samym poziomem tłumaczenia naprawdę wprowadzacie w historie. Nareszcie ktoś kto tłumacze, bo umie! Należycie do wąskiego grona osób, która mają umiejętności, a nie google translate! Pozdrówcie swoich nauczycieli angielskiego ode mnie!
Co do FF do jestem cholernie podekscytowana! Znając jego fabułę i to wszystko jdhfbjhsjkahskdashkdhakjshdsjk. Rae - pamiętam jak pierwszy raz przeczytałam jej imię i przez kilkadziesiąt sekund zastanawiałam się nad jego wymową i to nie pierwszy raz (kiedyś przez własną nieuwagę czytałam Bo "Bu" a nie "Boł" nie mogę z siebie) Tym razem postawiłam na "Rej", bo nie dałam rady wymyślić nic innego, wybaczcie.
Ten komentarz jest chaotyczny i nic nie wnosi, ale jaram się i pozdrawiam btw :*
L.
soulless-fanfiction.blogspot.com
aww, strasznie dziękujemy! i muszę się przyznać, że też czytałam Bo ''Bu'' hahahaha : D również pozdrawiam xo / @herokinka
UsuńJejku to jest świetne
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze rozpoczynające się opowiadanie. Już je kocham a szczególnie tą silną i wyszczekaną dziewczynę ;)!
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńMoże to dziwne, ale jedyne co mi teraz chodzi po głowie to: gdzie ona trzyma pieniądze skoro bez torebki zapłaciła za taksówkę? :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział .Cudny blog normwlnie nie mage oderwać się do czytania tego. Dziękuje że to tłumaczysz.
OdpowiedzUsuńPs.Przepraszam za błędy piszę na telefonie
Evelyn