15 lis 2013

3: 'Good Morning'


♠ ♠ ♠

Love is like a bomb, baby, c'mon get it on
Livin' like a lover with a radar phone
Lookin' like a tramp, like a video vamp
Demolition woman, can I be your man?
- Pour Some Sugar On Me, Def Leppard


  Krew się w niej gotowała, kiedy jak burza pędziła po schodach w dół, starając się uważać, aby nie wpaść na ludzi lub ich zwyczajnie nie popchnąć. Tak bardzo, jak chciała nawrzeszczeć na nich, za to, że stoją jej na tej piekielnej drodze, wiedziała, że to nie oni są powodem jej wściekłości, więc była cierpliwa, kiedy ich wymijała. Rae należała do osób, które starały się nie wyładowywać swojego gniewu na wszystkich dookoła. Wyłoniła się z tłumu, a jej wyostrzone spojrzenie zaczęło skanować otoczenie, w poszukiwaniu wysokiej blondynki. Zdecydowała, że najlepiej rozpocząć od baru, więc udała się w kierunku kuchni. Gdy tam dotarła podziękowała sobie w duchu, ponieważ dostrzegła wyciągniętą ponad tłum ludzi rękę, swej najlepszej kumpeli, z tatuażem zdobiącym jej nadgarstek. Klepnęła w ramię Trystan, która odwróciła się niemal natychmiast, a na jej twarzy malował się pijacki uśmiech. Blondynka zarzuciła niedbale swe ręce na szyję Rae, przez co ta straciła równowagę, ale szybko się wyprostowała. – Wychodzę.
- Co? Dlaczego? – Trystan burknęła oburzona i choć Rae wiedziała, że jej najlepsza przyjaciółka była ogólnie zdenerwowana, to nie ma wpływu na jej decyzję. Kilka minut temu natknęła się na jakiegoś idiotę, który zrujnował jej nastrój na imprezowanie. – Wciąż jesteś na mnie zła?
- Co? – spytała lekko zmieszana. Jako, że jest wściekła na kogoś innego, zupełnie zapomniała o swojej sprzeczce z Trystan. – Nie, jestem po prostu zmęczona i naprawdę nie mam apetytu na zabawę,Trys. Zostań tu, rób cokolwiek chcesz, ja wracam do domu.
Ta w odpowiedzi potrząsnęła swoją blond grzywką. – Nie możesz prowadzić, za dużo wypiłaś.
Rae westchnęła ciężko. – Dobrze, więc wezmę taksówkę i wrócimy po moje auto rano. W porządku? – Trystan pokiwała głową ze smutkiem, umieszczając całusa na szyi przyjaciółki. Mimo złego nastroju, Rae uśmiechnęła się delikatnie. – Napisz, jeżeli będziesz mnie potrzebować i proszę, uważaj na siebie.
- Jak zawsze. Kocham cię.
- Ja ciebie też.

*

Powietrze na zewnątrz było chłodne, co Rae natychmiast odczuła na swojej skórze. Muzyka wydobywająca się z domu, w którym była impreza, stopniowo zanikała, a jej szpilki stukały żwawo, kiedy poruszała się po chodniku, idąc w kierunku skrzyżowania. Ściskała mocno w ręce swój telefon, mimo, że rozładowana bateria raczej nie pomogłaby jej w nagłej potrzebie. Rae nigdy nie była szczęśliwa, wracając samotnie w nocy. Wspomnienia o jej matce powracały. Kiedy miała jedenaście lat, siedziała w domu czytając książkę i czekała, aż jej rodzicielka wróci do domu. Lydia Bastian była nauczycielką w szkole, zawsze wracała pieszo z pracy prosto do domu. Oczywiście, mogła wziąć auto, ale należała do osób, które lubią spacerować. Dziewczyna pamięta, że siedziała na kanapie, spoglądając na zegarek zbyt często. Wiedziała, że jej matka pracowała do późna, ale ta obiecała, że będzie w domu przed ósmą. Rae kręciła się wkoło, rodzicielki nadal nie było, a ojciec miał późną operację w pracy tej nocy. Na początku nie było powodu do zmartwień, ale gdy wskazówka zegara powoli zbliżała się do dziewiątej w nocy, opiekunka do dzieci zaczynała być poddenerwowana.Matka Rae była zawsze punktualną kobietą, czego jej córka z pewnością po niej nie odziedziczyła. Minęła kolejna godzina, a niania Rae dzwoniła uparcie na telefon Lydii, jednak bez skutku. Nawet zatelefonowała do ojca dziewczyny, wyrażając swoje obawy dotyczące zaistniałej sytuacji. Nie trzeba dodawać, że jakaś osobistość niemal natychmiast zastąpiła Dr. Bastiana, aby ten mógł udać się do domu i sprawdzić co się dzieje. Jednak ktoś go uprzedził, a tym kimś była policja. Wydawało się, że nieznana postać rozpoznała wracającą do domu Lydię Bastian, żonę chirurga i milionera. Zdesperowani ludzie, robią desperackie rzeczy, więc możemy stwierdzić, że człowiek, który okradł i zabił matkę Rae tej nocy, był naprawdę bardzo zdesperowany. Wspomnienia zaczęły blaknąć, a morskie oczy dziewczyny pociemniały, gdy zagwizdała głośno za taksówką, po czym jedna z nich się zatrzymała. Łatwo wślizgnęła się do klimatyzowanego auta, informując kierowcę o swoim adresie, przy czym nawet nie mrugnęła. Natychmiast poczuła się bezpieczniej w środku samochodu, nie martwiąc się o kogoś, kto mógłby jej zaszkodzić. Muzyka delikatnie grała w tle, ale Rae zignorowała to, myśląc o tym, co może się wydarzyć. Musiała walczyć, aby nie zacząć warczeć głośno, z powodu myśli na temat tego pajaca. Zrobiła mu przysługę, pocieszając go, kiedy nawet nie chciała korzystać z jego obecności. Rae nienawidziła jej natychmiastowej potrzeby bycia grzeczną i poczucia winy, co namówiło ją do okazania mu życzliwości, kiedy był wyraźnie niezdolny do odwzajemnienia tego. Wiedziała, że pewnego dnia wyciągając rękę na znak wdzięczności, zamierzał ugryźć ją w tyłek, tak jak miało to miejsce dzisiaj, ale gorzej. Po zapłaceniu kierowcy taksówki, wyszła z pojazdu i usłyszała, jak auto oddala się w dół ulicy, kiedy szła do domu. Wchodząc po schodach, sięgnęła do torebki wiszącej na ramieniu – aby tylko sobie uświadomić, że jej tam nie było.
- Kurwa! – zaklęła ze złością, uderzając dłonią w czoło. Doskonale wiedziała, gdzie znajduje się jej zguba wraz z kluczami; leży na umywalce w łazience... z Harrym, który bez wątpienia ukradnie wszystko, co w niej jest. Spojrzała w dół na swój telefon, pamiętając, że jest rozładowany. – Bóg mnie nienawidzi.
Zdjąwszy swoje szpilki, wskoczyła na poręcz ganku, a mały uśmieszek uformował się na jej twarzy, na myśl, że poszło jej z tym tak łatwo. W przeszłości, gdy były młodsze, Trystan i Rae używały tego do wymknięcia się z domu blondynki. Może się zdawać, że sztuka skakania przez płot nadal jest ukryta w pamięci jej mięśni. Kilka okien znajdowało się w tej części domu, ale wyglądało na to, że ani jedno z nich nie było otwarte lub trochę uchylone, co jeszcze bardziej sfrustrowało Rae. Chociaż bała się chodzić samotnie po ulicach, ona i jej współlokatorka często zapominały zamykać drzwi i okna. Bowiem darzyły zaufaniem swój system alarmowy, który miał na celu chronienie ich. Wypuszczając z siebie resztki frustracji, Rae dreptała z powrotem na ganek. Teraz jej stopy były ubrudzone błotem i innymi substancjami z ziemi. Zerkając na swój zegarek, weszła po schodach i rozwaliła się na jednym z krzeseł zdobiących werandę, modląc się, aby Trystan wróciła prędko do domu. Noc była ciemna, a światło księżyca delikatnie przedzierało się przez cienkie niczym mgła chmury. Dźwięki miasta przepuszczane były przez uszy Rae, gdy leżała wygodnie wyciągnięta na całe siedzenie. Po chwili hałas zaczął cichnąć usypiając dziewczynę, a jej głowa delikatnie opadła. Odpłynęła w krainę snów.

*

Coś dźgało Rae w żebra, powodując jej odchrząknięcie we śnie. Miała całe obolałe ciało, jakby dopiero co została piekielnie pobita cholernym łomem. Przesuwając się, zdała sobie sprawę, że na pewno nie była w swoim łóżku, a dźwięki dobiegające z otoczenia, tylko ją w tym upewniły. Jęknęła, przypominając sobie, że zasnęła na zewnątrz domu. Miała też świadomość, że coś nadal dźga jej żebra. Zatrzepotała, otwierając oczy, a z jej ust wyszedł dźwięk wyczerpania. Zmagała się z zobaczeniem postaci pochylającej się nad nią. Gdy usiadła, ów osoba się cofnęła, a jej małe dłonie zaczęły przecierać oczy, poranione przez poranne światło. Głęboki i zachrypnięty śmiech dotarł do jej uszu, zmuszając ją tym samym, aby spojrzała w górę, na osobę, która tak zawzięcie starała się ją obudzić. Rae wzdrygnęła się dziko, odpychając się na krześle tak daleko, jak tylko mogła, niemal próbując wtopić się w siedzenie. Jej dłonie ściskały oparcie fotela, tak, że po chwili jej kostki stały się białe niczym kreda. Oczy Harry'ego były jak ocean wypełniony zieloną cieczą. Jego wzrok koncentrował się na jej twarzy, gdy stał naprzeciwko. Wszystkie oznaki z poprzedniego zatrucia, były dokładnie zmyte z jego ciała, co ją zdumiało; wiedziała, że teraz musiała wyglądać jak prawdziwy chaos. Stał w świeżej, czystej bluzce z długimi rękawami, jego kręcone włosy ukryte były pod beanie, znajdującą się na czubku głowy. Gdyby Rae nie była tak przerażona jego obecnością, patrzyłaby z uwielbieniem na to, jaki wspaniały był stojąc na ganku.
- Ciężka noc? – spytał dokuczliwym głosem. Jak on mógł być taki rozbawiony, kiedy ona praktycznie mogła złamać to krzesło, żeby uciec jak najdalej od niego, to nie miała pojęcia. Kiedy nic nie odpowiedziała, uniósł swoje brwi. – Wypiłaś tak dużo, że zapomniałaś jak się mówi, tak?
- Dlaczego jesteś na mojej werandzie? – zażądała odpowiedzi, wpatrując się w niego z pełną siłą. W głębi duszy pragnęła sobie przypomnieć taktyki samoobrony, których nauczyła się dzięki ojcu. Było jasne, że Harry śledził ją lub coś w tym rodzaju, wiedząc, że nie miał pojęcia gdzie ona mieszka.
- Zostawiłaś swoją torebkę, lub cokolwiek to jest, w łazience – wytłumaczył, trzymając zgubę za łańcuch i przysuwając do jej twarzy, tak, że ta zawisła przed nią, niczym dowód. – Pomyślałem, że chcesz ją z powrotem i wygląda na to, że miałem rację.
Krzywiąc się wyrwała portmonetkę od niego, przyciskając mocno do piersi, jakby bała się, że zechce jej ją zabrać. Paznokcie Rae wbiły się mocno w skórzaną fakturę torebki. Czuła się niekomfortowo z chłopcem stojącym przed nią. – I nie zamierzam znaleźć czegoś brakującego w niej, czy zamierzam?
Na jego twarzy wymalował się grymas, który po chwili został zastąpiony wściekłością. – Proste ‘dziękuję’ wystarczyłoby. Następnym razem, nie przyniosę tego w ogóle.
Zaśmiała się bez humoru, wyjmując kluczyki z torebki i podchodząc do drzwi. Następnie umieściła je w zamku, po czym usłyszała głośne kliknięcie, sygnalizujące, że są otwarte. – Nie będzie następnego razu. Skąd właściwie wiedziałeś gdzie mieszkam?
Nie spodziewała się, że uzyska odpowiedź na to pytanie, ale zaskoczył ją, mówiąc – Podrzucałem wcześniej tutaj Trystan z Louisem. Jest znacznie milsza niż ty.
Rae niemal warknęła na niego, przechodząc przez próg domu, gdzie natychmiast poczuła się bezpiecznie. Mogła teraz mu uciec, chociaż stanął przed jej drzwiami, a jego szmaragdowe oczy skanowały ją w rodzaju jakiegoś zainteresowania. – Dobrze – stwierdziła nieuprzejmie – więc śmiało możesz zapomnieć jak tu trafić.
Rae próbowała zatrzasnąć drzwi, ale chłopak niemal jak błyskawica wślizgnął się między nie, uderzając dłonią tak mocno, że dziewczyna była zaskoczona tą siłą. Jego zielone oczy były bardzo jasne, gdy spojrzał na nią. Trzymała drewnianą powłokę, powstrzymując ją przed drżeniem. – Zrobiłem coś, co cię uraziło?
‘Jakby miał taki zamiar’ pomyślała, po czym wymruczała szybkie – Nie.
- To dlaczego jesteś taka nieuprzejma?
Znajdując w sobie odwagę, wyprostowała się. – Ponieważ mam alergię na chłopców z kręconymi włosami. A teraz wyjdź.
Uśmiech powoli rozprzestrzenił się na jego przystojnej twarzy, przyspieszając bicie jej serca. – Lubię cię.
- To pokazuje, co wiesz o ocenianiu poprzez charakter – zażartowała, patrząc wymownie na jego dłoń. Zaśmiał się przez chwilę, kręcąc głową, po czym poluźnił swój mocny uścisk na drzwiach, a po minucie zabrał swoją rękę. Rae rzuciła się, by zamknąć drzwi, które z grzechotem uderzyły o framugę. Jego chichot i wycofujące kroki, oznaczały, że zaczął opuszczać werandę. – Zabiję Trystan.

♠ ♠ ♠

hejka maluchy xx
soooo, mamy za sobą już 3 rozdział! mam nadzieję, że wam się spodoba. postanowiłam wyjaśnić kilka spraw, żebyście nie musieli pytać i się zastanawiać dlaczego jest tak, a nie inaczej, lolz jakie słowa XD nie jestem dobra w pisaniu notek, przepraszam.
1. chciałam podziękować za prawie 5 tysięcy wyświetleń i myślę, że Kama się do tego przyłączy : ) jesteśmy strasznie zaskoczone i to serio miłe uczucie asklghsjakhgjkasgs
2. rozdziały będą dodawane tylko w weekendy, ze względu na to, że mamy szkołę. oczywiście kiedy będą jakieś dłuższe przerwy typu ferie, to postaramy się dodać więcej. ogólnie chciałam wam się pochwalić, bo dostałam się do drugiego etapu konkursu 'parki krajobrazowe' wohoooo! niestety, przez to będę miała strasznie mało wolnego czasu na tłumaczenie, ale nadrabiam kiedy tylko mogę i dobrze mi to wychodzi jak na razie.
3. & co sądzicie o naszych bohaterach? liczę na wasze opinie w komentarzach, a tym czasem idę leczyć mój język i usta, bo największa sierota świata aka ja poparzyła się dzisiaj z rana wrzątkiem i do tej pory nie ma czucia w tych miejscach.
mam nadzieję, że komuś chciało się przeczytać przynajmniej 2 pierwsze punkty, haha XD do następnego!

17 komentarzy:

  1. yeah yeah yeah pierwsza dobra lecę czytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry to psychol, ale podoba mi się XD

    OdpowiedzUsuń
  3. wow! ten rozdział jest boski, rewelacyjne i ekstra fajny już lliczę na następny
    hehe :) szkoda. no ale trzeba z tym żyć że będziecie dodawać w weekendy załamka ale cóź
    ow i współczuję poparzonego języczka

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział bardzooo fajny!super ze tlumaczycie go!nie moge sie doczekać 4!!! <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. ŚWIETNY I POWODZENIA Z JĘZYKIEM XD

    OdpowiedzUsuń
  6. rozkręca się, lubię takiego Harrego :3
    z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje stanowczo ulubione zdanie z całego dzisiejszego rozdziału to " – Ponieważ mam alergię na chłopców z kręconymi włosami. A teraz wyjdź. " haha trafione :> Tym razem Harry nie wydawał się być takim dupkiem jak w poprzednim rozdziale i za to dostał ode mnie plusika. Choc, Rea wcale się do tego nie przekonała i nie ma co się dziwić, chyba każdy by tak zareagował. Czekam z niecierpliwością na kolejny! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, chciałabym napisać długi, i wymęczony komentarz, aby uczcić twoją pracę, ale jest 12 w nocy a ja wstałam o 5:30. Przepraszam, ale ''powiem'' tylko ''PIĘKNY, CZEKAM NA NEXT'' ;/

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu przeczytałam zaległe rozdziały. Hura! Muszę przyznać, że Burn ma w sobie coś takiego... Niezwykłego. Jeszcze.nie.odkryłam, co dokładnie, ale wierzę w to, ze uda mi się to odnaleźć w tym ff. Po prostu takie zwykłe czynności, opisywane są w tak dobry sposób, że aż wow. Nie wiem co napisać! Bardzo się cieszę, że tłumaczone zostało to opowiadanie. Kolejne, które zdobędzie miano mojego ulubionego :")
    Właściwie to bardzo lubię Rae, Rea - zapomniałam jak to się pisze - wybaczcie - na telefonie jestem. Jest taka normalna a jej podejście do Harry'ego sprawia, że zaczynam się uśmiechać. Sam Styles mnie intryguje. Och, dobra - nie będę lała wody - wszystko pięknie. Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. MATKO
    tak długo czekałam na to tłumaczenie ( Kama już swoje wie o mojej cierpliwości) i gdy wreszcie się pojawiło, nie skapnęłam się!
    Tak czy inaczej, samym poziomem tłumaczenia naprawdę wprowadzacie w historie. Nareszcie ktoś kto tłumacze, bo umie! Należycie do wąskiego grona osób, która mają umiejętności, a nie google translate! Pozdrówcie swoich nauczycieli angielskiego ode mnie!
    Co do FF do jestem cholernie podekscytowana! Znając jego fabułę i to wszystko jdhfbjhsjkahskdashkdhakjshdsjk. Rae - pamiętam jak pierwszy raz przeczytałam jej imię i przez kilkadziesiąt sekund zastanawiałam się nad jego wymową i to nie pierwszy raz (kiedyś przez własną nieuwagę czytałam Bo "Bu" a nie "Boł" nie mogę z siebie) Tym razem postawiłam na "Rej", bo nie dałam rady wymyślić nic innego, wybaczcie.
    Ten komentarz jest chaotyczny i nic nie wnosi, ale jaram się i pozdrawiam btw :*
    L.
    soulless-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aww, strasznie dziękujemy! i muszę się przyznać, że też czytałam Bo ''Bu'' hahahaha : D również pozdrawiam xo / @herokinka

      Usuń
  11. Jejku to jest świetne

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobrze rozpoczynające się opowiadanie. Już je kocham a szczególnie tą silną i wyszczekaną dziewczynę ;)!

    OdpowiedzUsuń
  13. Może to dziwne, ale jedyne co mi teraz chodzi po głowie to: gdzie ona trzyma pieniądze skoro bez torebki zapłaciła za taksówkę? :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział .Cudny blog normwlnie nie mage oderwać się do czytania tego. Dziękuje że to tłumaczysz.
    Ps.Przepraszam za błędy piszę na telefonie
    Evelyn

    OdpowiedzUsuń