10 sty 2014

14: 'Sing Me To Sleep'



♠ ♠ ♠


Sing me to sleep, I'll see you in my dreams,
waiting to say, "I miss you. I'm so sorry."

Forever's never seemed so long as when you're not around
it's like a piece of me is missing.
-Lullabies, All Time Low

  Zimne jak lód szkło dotknęło pomalowanych na czerwono warg Rae, podłużny kieliszek do szampana pozwolił, by chłodna ciecz przepłynęła przez jej gardło. Muzyka rozbrzmiewała w wytwornym mieszkaniu, dobrze ubrani ludzie przemieszczali się po pomieszczeniu, a zapach drogich wód kolońskich i perfum wypełniał jej nos, tłumiąc zmysły.
Przyjęcie urodzinowe dla jednego z współpracowników jej ojca tętniło życiem, ludzie dyskutowali o różnych taktykach chirurgii, wymieniali się historiami z oddziału nagłych wypadków, pytali jak rodziny sobie radzą i odnawiali znajomości. Wybielone ściany udekorowane były nowoczesną sztuką, a meble były stylowe, ale z pewnością niewygodne; Rae nawet nie próbowała usiąść na tych dziwnie uformowanych krzesłach.
Ogólnie rzecz biorąc, mieszkanie wyglądało jak prosto z magazynu. Miało wyglądać artystycznie, ale Rae tak tego nie odbierała.
Mimo, że dziewczyna znała tu wielu ludzi, to rozmawianie z nimi o szpitalu mogła wytrzymać tylko przez pięć sekund. Właśnie dlatego pod ręką była Trystan, służąc jako kozioł ofiarny. Rae uparcie twierdziła, że musi przedstawić przyjaciółkę innym uczestnikom imprezy. Było to prawdą, ale też marną wymówką.
- Tak bardzo się cieszę, że moi rodzice nie kazali mi chodzić na takie formalne przyjęcia – wyszeptała Trystan, sprawiając, że Rae zachichotała. – To znaczy, uwielbiam darmowego szampana, ale większość z tych mężczyzn to kretyni. Już nawet nie wspominając o kobietach.
- Rae Bastian! – zawołał jakiś głos, przez co obie dziewczyny się odwróciły, by zobaczyć do kogo należał. Richard Dane, syn kolegi doktora Bastiana, powitał je pięknym uśmiechem, całując Rae w oba policzki. – Jak dobrze cię widzieć! Nie spotkaliśmy się od czasów dzieciństwa!
Uśmiechnęła się, mimo że nieszczególnie go lubiła. Był tak samo arogancki jak jego ojciec i miał okropny charakter tak jak jego matka. – Minęło dużo czasu, Rich.
- Kim jest twoja towarzyszka? – zapytał, wskazując na Trystan, która spojrzała na niego bez zainteresowania, przechylając zawartość szklanki, by zagłuszyć jego głos.
- Rich, to Trystan. – Przedstawiła ją uprzejmie. Trys wyciągnęła dłoń, ponieważ tego od niej oczekiwano, a nie dlatego, że chciała. To sprawiło, że Rae lekko się uśmiechnęła. – Trystan, jestem Richard Dane, syn doktora Dane’a. Razem z Rae dorastaliśmy w pobliżu siebie, mimo że potem przestała do nas zaglądać.
- Ciekawe dlaczego – powiedziała Trystan ze śmiertelna powagą, posyłając mu wyjątkowo fałszywy uśmiech. – Miło było cię poznać, Rach-
- Rich.
- Nieważne, niestety, ale musimy już iść. Na razie, kolego!
Rae szybko pożegnała się ze swoim tatą, tłumacząc, że Trystan ma rano pierwszą zmianę. Był niechętny, co do jej wyjścia, ale w końcu pocałował obie dziewczyny w policzki i powiedział im, by bezpiecznie wróciły do domu, wciskając w ręce córki pieniądze na taksówkę, pomimo że miała swoją kasę.
Chłodne powietrze na zewnątrz wywoływało na skórze gęsią skórkę, ich śmiechy rozbrzmiewały na chodniku, gdy Rae wyszła za krawężnik, unosząc dłoń, by przywołać samochód. Taksówka się zatrzymała i dziewczyny z łatwością wśliznęły się do środka, a Rae podała adres.
Przez całą jazdę słychać było ich śmiech, który kontynuowany był nawet po wyjściu z pojazdu. Rae wręczyła kierowcy prawidłową ilość pieniędzy i podziękowała mu. Weszły razem do domu, życząc sobie dobrej nocy. Obie były zmęczone, a Trystan naprawdę zaczynała jutro poranną zmianę.
W swoim pokoju Rae przebrała się w piżamę. Gdy tylko usiadła na łóżku, rozległo się pukanie do drzwi wejściowych. Nie była pewna, czy rzeczywiście mogła usłyszeć to z takiej odległości, ale podniosła się i zeszła na dół. Światła w pokoju Trystan były zgaszone, co znaczyło, że prawdopodobnie już śpi; blondynka potrafiła zasnąć w trzy sekundy.
Zapalając światło na ganku, otworzyła drzwi. Ściągnęła brwi, gdy zobaczyła Harry’ego opierającego się o poręcz. Przechylenie głowy i sposób, w jaki zwieszał głowę, jakby była dla niego za ciężka, mówiło jej wszystko, co potrzebowała wiedzieć. Bez słowa wyszła na werandę, po czym delikatnie pociągnęła go za ramię do środka.
Starając się nie hałasować, wprowadziła nietrzeźwego chłopaka na górę, do jej pokoju i usadziła go na łóżku. Jego oczy szkliły się, cicho zatrzasnęła za sobą drzwi i zapaliła światło. Wzdrygnął się przez nagłą jasność, lecz ruch ten spowodował, że opadł plecami na łóżko, śmiejąc się.
- Zamknij się! – warknęła na niego, przez co natychmiast ucichł. Próbowała ukryć swoją wściekłość, łapiąc za butelkę wody, po czym ponownie pomogła mu usiąść. – Dlaczego tu kurwa przyszedłeś?
- Na tamtą chwilę, to wydawało się być dobrym pomysłem – wybełkotał, spoglądając na butelkę z obrzydzeniem. Odłożył ją na bok, niezainteresowany jej zawartością. Rae ją podniosła i znowu wcisnęła w jego ręce. – Ale teraz myślę, że to był okropny pomysł, ponieważ zachowujesz się jak pizda.
Przeczesując dłonią włosy, klęknęła przed nim, patrząc na niego z dołu. Starała się być poważna na tyle, na ile było to możliwe. – Harry, jesteś pijany i pokazałeś się w moim progu. To nie jest dokładnie coś, co można świętować.
- A to dlaczego nie? – zapytał, posyłając jej zirytowane spojrzenie. – Myślałem, że będziesz podekscytowana na mój widok. Większość dziewczyn jest. Może powinienem pójść do nich.
Ruszył się, by wstać, ale Rae stanęła mu na drodze, chwyciła go za ramię i ponownie zmusiła go, by usiadł. Spróbował ponownie, ale mocniej popchnęła go na dół, ciaśniej ściskając jego ramię. Czuła się jak on, będąc agresywnym. – Będziesz tu siedział i pił tą wodę albo Boże, dopomóż, zabiję cię.
- Agresywnie. Podoba mi się.
- Pij tę cholerną wodę! – syknęła, puszczając go i wchodząc do łazienki, gdzie zajęła się myciem zębów. Była na niego absolutnie wściekła. Nie było mowy, żeby chciała mieć do czynienia z jego uzależnieniem od alkoholu. Nawiedziły ją słowa Trystan: albo jest dobry w ukrywaniu tego.
Wracając do pokoju, odkryła, że nadal nie wypił wody. Zła, podeszła do niego, chwyciła butelkę i odkręciła ją. Obserwował jak łapie go mocno za brodę, przystawia butelkę do jego ust i odchyla głowę do tyłu.
Dławił się przez chwilę, ale szybko go przytrzymała, więc przełknął ciecz. Kiedy skończył, odsunęła się, zostawiając go kaszlącego, gdy wrzuciła plastik do kosza na śmieci. – Czy to naprawdę było takie trudne?
- Tak, przez ciebie się krztusiłem.
- Więc trzeba było to wypić. – Odwróciła się twarzą do niego. Był pijany i siedział na łóżku, wpatrując się w nią z niewinnym wyrazem twarzy. Dlaczego pojawił się przed jej drzwiami, to nie miała pojęcia. Ale zdała sobie sprawę, że za większością rzeczy, które robił, krył się jakiś powód, czy były one świadome czy też nie. – Dlaczego przyszedłeś akurat tu, ze wszystkich miejsc na ziemi, skoro zamierzasz być zalanym w trupa?
- Tak jak już mówiłem, to wydawał się być dobry pomysł. –  Posłała mu zacięte  i wymagające spojrzenie. – I chyba zgubiłem telefon i klucze.
- Nie jestem hotelem, wiesz?
- Yeah, w hotelu by tak bardzo nie krzyczeli.
- Nie krzyczę. Karcę cię, a to różnica – usiadła obok niego. – I robię to tylko dlatego, że nie możesz ciągle przychodzi do mnie pijany. Zamierzam zacząć ignorować pukanie do drzwi.
- Cóż, ponieważ już wpuściłaś mnie do środka, mogłabyś oszczędzić mi kazania? – Położył się na plecach, wzdychając ciężko i pozwalając swoim powiekom zamknąć się na moment. Rae obserwowała go, mając szansę patrzeć jak jego wspaniała twarz się relaksuje. – Miałem zły dzień, więc naprawdę nie chcę, by dłużej na mnie krzyczano. I nie pytaj, czy chcę o tym porozmawiać – nie chcę.
- Więc o czym chcesz ze mną rozmawiać?
Ucichł, myśląc nad tym. – O tobie. Opowiedz mi o sobie.
Więc to zrobiła. Powiedziała mu o sobie wszystko, a także historie z okresu, kiedy była mała. Odważyła się nawet opowiedzieć mu o swojej mamie i o tym, jak cudowna była. Harry dużo uśmiechał się w czasie jej przemowy, mimo że jego oczy się nie otwierały. Miała wrażenie, że podoba mu się dźwięk jej głosu.
Przez ponad godzinę siedziała naprzeciw niego, ze skrzyżowanymi nogami, podczas gdy on leżał z zamkniętymi oczami, odzywając się w niektórych momentach. Jego dłoń znalazła miejsce na jej kolanie, gdzie rysował bezcelowe wzory i szlaczki.
Po pewnym czasie, poczuła się zmęczona, nie bardzo chciała dłużej mówić. – Mam dość opowiadania o sobie. Teraz twoja kolej.
Nie otworzył oczu. – Tu nie ma zbytnio o czym opowiadać. Jako dziecko byłem raczej samotny. Moi rodzice zawsze byli zajęci, więc tylko ja byłem w domu. Przywykłem dużo czytać i udawać, że jestem postacią z książki. Pamiętam jak raz przez cały miesiąc byłem przekonany, że jestem Sherlockiem Holmesem.
Rae zaśmiała się, a Harry uniósł kąciki ust. – Ze wszystkich ludzi właśnie on?
Wzruszył ramionami. – Wydawał się być fajnym facetem, ze swoją inteligencją i talentem do rozwiązywania wszystkiego. Udawałem, że jestem nim, próbując dowiedzieć się, dlaczego-
Przerwał, otwierając oczy i wpatrując się obojętnie w sufit. Obserwowała go i czekała, aż będzie kontynuował, ale nie zrobił tego, decydując, że cokolwiek zamierzał powiedzieć, to nie chce, by to usłyszała. – Chciałeś dowiedzieć się, dlaczego twoich rodziców nie było w domu? – zaproponowała, a on spojrzał na nią zaskoczony. Posłała mu smutny uśmiech. – Cóż, jestem pewna, że Sherlock mógł powiedzieć ci, że nie ma odpowiedzi na wszystko.
- Jak możesz być tego taka pewna?
- Dlaczego moja mama została ode mnie zabrana? – powiedziała nagle, jej pytanie zbiło Harry’ego z tropu, przez co oblizał usta, próbując wymyślić, co może powiedzieć. Rae zwykle nie zadawała ludziom pytań, które często zadawała tylko sobie, ale wyglądało na to, że nie zna odpowiedzi, tak samo jak ona za każdym razem. – Widzisz, nie ma odpowiedzi na to pytanie. Uwierz mi, milion razy szukałam słowa dla tego.
Jego oczy posmutniały. – Jesteśmy w pewnym rodzaju popierdoleni, huh?
Rae zachichotała, pomimo tej poważnej rozmowy. – Wszyscy są, Harold. Dawaj, jestem zmęczona i chcę iść do łóżka.
Ziewając, usiadł, kołysząc się nieco przez alkohol krążący w jego obiegu. Zaprowadziła go do pokoju gościnnego, do którego był już przyzwyczajony i pomogła mu. Czuła się jak jego matka, układając go do snu i składając pocałunek na głowie, współczując mu. Dorastał z matką, ale bez matczynej miłości. – Nie sądzę, że będę potrafił zasnąć.
Zatrzymała się, siadając na brzegu łóżka i śpiewając łagodnie ‘White lips, pale face, breathing in the snowflakes…” *
Jej głos był delikatny i ciepły jak ogrzane mleko, koił Harry’ego i powodował, że jego powieki się zamknęły. Śpiewała cichutko, obserwując go, gdy wypowiadała słowa piosenki ‘The A Team’ Ed’a Sheeran’a. Po kilku minutach już spał, a dziewczyna opuściła sypialnię, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.



* ‘Białe usta, blada twarz, oddycha w płatkach śniegu…’

♠ ♠ ♠

hej kochani! ;)
rozdział trochę krótki i chyba niezbyt ciekawy, ale wygląda na to, że takie również są potrzebne, żeby nakręcić akcję ;) nie wiem, ocenę pozostawiam Wam x
przepraszam, że dzisiaj rozdział dodany chyba o trochę późniejszej godzinie niż zazwyczaj, ale cały tydzień miałam zawalony nauką, więc w zasadzie dopiero dzisiaj zaczęłam tłumaczyć i troszkę mi zeszło ;x
mam nadzieję, że mimo wszystko choć odrobinę Wam się podobało ;)
  buziaki!


ps. kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w sobotę, a nie tak jak zwykle w piątek, ponieważ Kinka ma w tym tygodniu masę nauki, konkursów itp., dlatego nie znajdzie zbytnio czasu. przepraszamy za utrudnienia x


 

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przecież to jest wspaniałe ! Ta końcówka i piosenka Ed'a idealnie pasuje do sytuacji. Pozdrawiam
      @MomentLikeYou

      Usuń
  2. Ten rozdział jest inny ale podoba mi się ;) i ten Ed *-*
    @yoirishboy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział superrrr!nie moge doczekać sie,kolejnego!naprawde super ciekawa jestem co bedzie dalej,do uslyszenia!jestescie boskie ze tlumaczycie born xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze pisze dosyć długie komentarze.. ale dziś mi się jakoś nie chce.. no sorka :/ Powiem tylko, że rozdział nie jest wcale nudny,, Jest zajebisty, doskonałe tłumaczenie. Nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  5. mega mega mega mega mega wowww :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku... <3 Wspaniała historia! Zapraszam również do mnie www.dont-let-me-gooo.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział, są lepsze ale ten nie był nudny.xx

    OdpowiedzUsuń
  8. I Rea jak zwykle musiała "niańczyć" Hazzę.
    Tak w ogóle to świetnie tłumaczycie. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, super;) szkoda tylko se te rozdzialy sa takie krotkie x

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chce żeby sie w końcu pocałowali xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham Eda :) To było słodkie :*

    OdpowiedzUsuń