12 mar 2014

29: 'Visits'


♠ ♠ ♠

I'm gonna be around for ya,
I'm gonna paint the town for ya,
I'm gonna make a promise
To give you everything you want and need.
-Princeton Ave, Issues

  Stopy Rae uderzały o chodnik, a muzyka pulsowała w jej uszach, gdy biegła. Jej ciało błyszczało od potu, właśnie pokonywała ostatnie kilka minut biegu, włosy związane miała w wysoki kucyk. Zbliżała się do domu i zwolniła dopiero, gdy dotarła do bramy.
To było bardzo wczesnym rankiem, kiedy wybudziła się z koszmaru, który nawiedza ją już od tygodnia. Zdecydowała, że najlepszym sposobem na pozbycie się irytacji, wywołanej snem, będzie bieg, więc założyła sneakers’y, szorty oraz sportowy top. Wychodząc na podwórko, była zadowolona z podjętej decyzji.
Gdy wdrapywała się po schodach, drzwi od mieszkania otworzyły się, a z nich wyłoniła się Trystan, wsuwająca okulary przeciwsłoneczne na swój nos. Wyglądała na bardzo zmęczoną. Pomachała do Rae, kluczyki brzęczały w jej dłoni, kiedy przekładała swoją torebkę i walizkę. Wyjeżdżała na weekend, aby odwiedzić swoich rodziców.
Całując ją w policzek, Rae życzyła, swojej najlepszej przyjaciółce bezpiecznej podróży, a następnie udała się na górę, pragnąc pozbyć się z siebie nieprzyjemnego nalotu. Coś o tym, że pot błyszczący na jej skórze, zawsze jej poważnie przeszkadzał, więc od razu wskoczyła pod prysznic, sycząc, kiedy woda nie była wystarczająco ciepła. Po umyciu się i nuceniu przez cały, kiedy znajdowała się w kabinie, weszła do swojego pokoju, a świetny humor jej nie opuszczał. Koszmar nie dręczył już jej umysłu, a przez to poczuła się lepiej. Starała się nie myśleć o tym, że ten sam sen nawiedzał ją, odkąd otrzymała wiadomość od Leona, który wciąż ją obserwował. Rae dokładnie wiedziała, co się dzieje. Blondyn chciał ją przestraszyć, chciał, żeby wiedziała, że jeżeli Harry nie zezna na jego korzyść, to nie będzie zbytnio zadowolony. To irytowało Rae bardziej, niż cokolwiek, ponieważ nie lubiła być kartą przetargową lub czuć się jak ofiara. A jednak, trochę tak się czuła. Miała straszne sny, w których Leon ją dusił. Choć blond chłopak nie przebywał blisko niej przez ten tydzień – a przynajmniej tak się jej wydawało – wyglądało na to, że prześladuje ją nawet w snach. Stawało się oślepiająco oczywistym, że musiała o tym powiedzieć Harry’emu. Chciała to zrobić, ale było kilka przeszkód, które musiała pokonać. Po pierwsze, musiała dowiedzieć się, jak mu to przekazać, bez niego jako seryjnego mordercy. To było bardzo trudne. Po drugie, musiała przekazać mu to, bez niego, wybuchającego, bo nie powiedziała mu tego od razu. I po trzecie, chciała, żeby wiedział, że nie czuła się, jakby to była jego wina. Nienawidziła myśli, że może być dla niego ciężarem.
Przebierając się w jeansy i koszulkę, usłyszała, że drzwi wejściowe otwierają się, a za chwilę zamykają. Szuranie Harry’ego można było wyłapać z dołu, więc wyszła z pokoju, a następnie zbiegła truchtem po schodach do kuchni, skąd pochodziły dźwięki, świadczące o tym, że chłopak właśnie tam się znajduje. Kiedy wyszła zza rogu, zatoczyła się, natychmiast się cofając. Leon stał oparty o blat, uśmiechając się do niej. Strach nie potęgował się w jej gardle, jak myślała, że będzie. Zamiast tego, znajdowała się tam złość, jej serce biło szybko, a dłonie ściskały mocno framugę drzwi.
- Yeah – powiedział, kiwając głową i wzruszając ramionami. Wydawał się całkowicie zrelaksowany, jakby wiedział, że nikt nie wejdzie do domu. Ale Harry zamierzał przyjść. – Harry jest zajęty w pracy. Pomyślałem, że wpadnę zobaczyć, czy wszystko u ciebie w porządku.
Rae spojrzała na niego. – Wynoś się z mojego domu.
- Bardzo to lubię – kontynuował, ignorując ją, kiedy przechadzał się po kuchni. Jej oddech był krótki, gdy zbliżył się do kuchennych noży, ale przeszedł obok nich, nie biorąc ich pod uwagę. Więc nie chciał jej zabić. – Bardzo ładne, marmurowe blaty. Właśnie mówiłem mojemu bratu-
- O tym, że jesteś, kurwa, psychiczny? – przerwała mu, krzyżując ramiona na piersi. Starała się przybrać swoją naturalną postawę, opierając się o framugę drzwi i patrząc na niego, gdy się zatrzymał i uniósł brwi. – Czy możemy pominąć ten cały banał i to, że mnie stalkujesz jak na filmach? Powiedz mi, czego dokładnie chcesz, a ja przekażę to Harry’emu.
- Co?
- Nie jestem głupia. Próbujesz go sprowokować, więc powiedz mi, czego chcesz, Leon.
Blondyn wpatrywał się w Rae przez dłuższy czas. Nie mogła powiedzieć, czy jest na nią zły, czy po prostu zirytowany. To było coś pomiędzy zirytowaniem, a zaskoczeniem. Wiedziała, że to nie będzie odpowiedź, której się spodziewa, dlatego też postąpiła w ten sposób. – Jesteś bardzo interesująca. – Rae starała się nie trząść, przypominając sobie, że Harry powiedział jej tę samą rzecz. – Dobrze, chcesz wiedzieć, czego chcę? Chcę mieć całkowitą pewność, że Harry stanie po naszej stronie w sądzie. Nie da się go zbyt łatwo przekonać.
Uśmiechnęła się nieuprzejmie. – Czy próbowałeś powiedzieć ‘proszę’?
Nie zareagował. – Jestem bardzo przekonującą osobą, ale wydaje się, że on jest wrzodem na mojej dupie. Więc, moim jedynym sposobem, aby go namówić, jesteś ty.
- Potrzebujesz mnie po to, abym go zapytała?
Leon roześmiał się, w pojedynczym, głośnym wybuchu. – Boże, nie. Zamierzam ci grozić. Bo teraz wiesz, że mogę wejść do twojego domu, mogę cię śledzić i mogę cię skrzywdzić.
- Jestem bardzo przestraszona.
Wyszczerzył się do niej i pokiwał głową, zanim wskoczył na ladę ze zręcznością, o jaką go nie podejrzewała. Pchnął ją na ścianę, jego oczy były dzikie ze wściekłości, kiedy krzyknęła, po zderzeniu się z nawierzchnią, ale zareagowała tak samo, jak on to zrobił. Rae uniosła dłoń do góry, uderzając nią prosto w jego nos, przez co zawył z bólu. W oczach blondyna pojawiły się łzy i brunetka, wykorzystując sytuację, pchnęła swoim kolanem prosto w jego krocze, tym samym odpychając go z dala od siebie, biegnąc dookoła wysepki kuchennej i chwytając jeden z noży, a następnie obracając się w jego stronę. Zginał się w pół, trzymając się za oba miejsca, które mu uszkodziła. Przypomniała sobie, że musi podziękować ojcu za lekcje z samoobrony.
- A teraz wypierdalaj z mojego domu – warknęła do niego, trzymając mocno nóż, gdy na nią spojrzał. Mała, szkarłatna strużka krwi spłynęła po jego wardze. – Albo zadam ci drugie pytanie. Aha, i będę miała pieprzoną wiadomość dla Harry’ego. Głośną i wyraźną.
Napiął się, krzywiąc z bólu. Rae czuła nienawiść emanującą od niego, ale nie zamierzał podejść bliżej niej, kiedy trzymała w dłoni broń i ściskała ją tak mocno, że nawet nie drżała. – Będziesz marzyła o tym, że nigdy tego nie zrobiłaś.
Rae nie odpowiedziała, śledząc go, dopóki nie wyszedł z jej domu, trzaskając drzwiami. Dopiero, kiedy zniknął z jej podwórka, upuściła nóż, który z brzdękiem upadł na podłogę. Drżącymi dłońmi zakryła usta, kiedy oddechy przepełnione terrorem i strachem wychodziły z niej w małych, szybkich porywach. Wyciągnęła telefon, kiedy tylko jej dłonie nieco się uspokoiły i natychmiast wykręciła numer, starając się nie wpaść w histerię, kiedy adrenalina ją opuściła. Właśnie została zaatakowana w swoim własnym domu, coś, co widziała tylko na filmach. – Rae, mogę oddzwonić? Jestem naprawdę-
- Leon był w moim domu – powiedziała, jej głos był bardzo pusty. Przypominał dźwięk, gdy rozmawiała przez styropianowe kubki, kiedy była dzieckiem. – Poszedł i nic mi nie jest, ale jestem przerażona.
Cisza. Mogła praktycznie zobaczyć, jak jego twarz staje się fioletowa, żyły na szyi pulsują, gdy zaciska szczękę. Wiedziała, że jego dłonie są już utworzone w pięści i miała nadzieję, że nie zepsuje niczego w jej domu, kiedy przyjedzie. – Zaraz będę. Zamknij drzwi.
- Okej.
Rozłączając się, zrobiła to, co powiedział, biegając po całym domu, jak szalona kobieta i zablokowując wszystkie drzwi, zaciągając zasłony oraz zamykając okna. Choć starała się pokazać, że się nie boi i starała się zrozumieć, że mężczyzna przyszedł tu, po to, aby ją wystraszyć, to po prostu nie mogła wymazać poczucia zagrożenia. Ale to nie obecność Leona w jej domu spowodowała, że drżała, że jej oczy wyglądały jakby były użądlone, gdy starała się nie płakać. To był obraz, który przychodził do jej umysłu, uczucie, które wrzało wewnątrz niej. Kiedy Leon ją zaatakował, przez chwilę mogła sobie wyobrazić, jak to było, kiedy napadnięto na jej matkę dla pieniędzy, wtedy, gdy została też zamordowana. I to było tak obrzydliwe dla Rae, że musiała usiąść na kanapie, oddychając głęboko. Próbowała sobie nie wyobrażać, że właśnie tak czuła się jej rodzicielka, stojąc bezradnie przy ścianie, bez szkolenia z samoobrony, które posiadała Rae. Dziewczyna nie mogła wydostać tej myśli ze swojego umysłu, nie mogła temu pomóc, ale właśnie przez chwilę czuła to co jej matka. Czuła się brudna, czuła, że w jakiś sposób jej prywatność została naruszona i tylko Leon mógł sprawić, aby poczuła się w ten sposób. Przysięgała sobie, że nigdy nie pozwoli nikomu, aby wywołał w niej strach, który czuła jej matka przed śmiercią. Musiało to trwać dłużej, niż myślała, siedząc na kanapie, trzymając głowę w dłoniach i drżąc, ponieważ Harry walący w drzwi, zaskoczył ją. Przez ułamek sekundy myślała, że wrócił Leon. Ale pozbyła się szybko tych, zatruwających jej umysł, myśli i ruszyła, aby wpuścić chłopaka. Ogromna postura Harry’ego natychmiast stanęła w progu drzwi, a następnie zatrzasnęła je za nimi i zamknęła na klucz. Wystraszyła się, kiedy złapał jej twarz i dokładnie ją obejrzał. Jego oczy były jak węgielki, zanikające, gdy gorąc i płomień pochłaniał ich życie. – Zrobił ci krzywdę? Co się kurwa stało?
Harry w połowie ją ciągnął, a w połowie niósł do salonu, gdzie posadził ją na kanapie. Zauważyła, że on też drżał, ale w przeciwieństwie do niej, z gniewu. – Wszystko ze mną w porządku – oświadczyła, potrząsając głową, gdy kontynuował przyglądanie się jej. Jego dłonie były nieco szorstkie, sączył się z nich gniew. – Nie skrzywdził mnie, wściekł się, kiedy powiedziałam pewne rzeczy i tak jakby- przerwała, oddychając ciężko, gdy jej gardło się zacisnęło.
- Rae? – Jego barwa głosu była ponura, bardziej groźna niż zmartwiona. Uniosła dłoń, odpychając jego ręce i potrząsając głową. Spod jej powiek w końcu wylały się łzy, spływając po policzkach i zostawiając słoną ścieżkę. – Rae, co on zrobił?
Brunetka zakryła twarz, płacząc w dłonie. Ciągle widziała przed sobą twarz matki, życząc sobie, żeby nigdy nie została zabrana z jej życia,w ten sposób, w jaki to się potoczyło. Z jej ust wyrwał się szloch, gdy usłyszała, jak Harry na nią krzyknął. – Cholera, Rae, powiedz mi!
- Popchnął mnie na ścianę, ale uderzyłam go – krzyknęła, bardziej zirytowana jego wrzeszczeniem niż czymkolwiek. Wyjaśniała to, jakby była w tarapatach, płacząc cały czas. – Wyszedł, ponieważ uderzyłam go i kopnęłam.
- Zranił cię? – Potrząsnęła głową, znowu szlochając i zakrywając się rękoma. Harry nie za bardzo wiedział, co ma zrobić. Nigdy wcześniej nie musiał pocieszać płaczącej dziewczyny. Jasne, widział takich mnóstwo, cały czas doprowadzał je do płaczu. Ale nigdy, tak właściwie, nie chciał ich pocieszać. – Proszę, przestań płakać. Już poszedł, okej? I zamierzam zabić sukinsyna za myśl, że może cię w ogóle dotknąć.
- Nawet mnie to nie obchodzi! – Praktycznie wrzasnęła, z frustracji wyrzucając ręce w powietrze. Potrząsnęła głową, opierając się o kanapę i przyciągając kolana do piersi. – Sprawił, że czułam się tak, jak ona, moja matka. Czy właśnie tak się czuła, kiedy została zaatakowana? Nigdy nie chciałam się tak czuć, nigdy nie chciałam wiedzieć, jak to jest!
Harry’emu zabrakło słów. – Ja… ja się nim zajmę, rozumiesz? Nie dotknie cię. Nie będziesz w jego pobliżu. Nie pozwolę na to.
- Nie – wyszeptała, potrząsając głową i spoglądając na niego. Posłał jej pytające spojrzenie. – Nie rób mu nic. Ostatnią rzeczą, jaką potrzebujesz jest wyciągnięcie go z tej sprawy z rozprawą… nie. Pogrążymy go systemem sądowym.
- Masz rację… ale nadal chcę go zabić. – Słowa były tylko trochę pocieszające. Ale wiedziała też, że powiedziałaby to samo, gdyby ktoś dotknął Harry’ego. Ona była jego, a on był jej. Nie było co do tego wątpliwości. Byli nietykalni dla innych ludzi, mimo że nie byli do końca pewni, jak do tego doszło. Należeli do siebie w jedyny sposób, w jaki kiedykolwiek mogli do kogoś należeć. Po długim czasie, ciało Harry’ego nieco się zrelaksowało, gdy przyciągnął Rae do swojej piersi i trzymał ją, podczas gdy ta płakała, teraz już ciszej. Pociągnęła nosem, gdy ją obejmował, jego mięśnie nadal były napięte jak czyhający wąż. Harry był gotowy do zaatakowania, a ona mogła to wyczuć. Po prostu nie chciała być blisko, gdy to się stanie.
Kiedy Harry uderza, następuje po tym zniszczenie.

♠ ♠ ♠

siemka maluchy! xx
chyba tego się nie spodziewaliście, prawda? jestem niesamowicie ciekawa waszych wrażeń, więc liczę na komentarze! notka będzie niestety, albo stety, krótka, ponieważ spieszę się na korepetycje. matma czeka! kolejny rozdział w weekend : )

konto Harry'ego na tt -> klik
konto Rae na tt -> klik
konto Burn na tt -> klik
ask Harry'ego -> klik

@yo_payno x

                                         CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

17 komentarzy:

  1. Denerwuje mnie ten koles... Niech harry go załatwi w tym sadzie haha.
    Rozdzial super przetłumaczony, dziekujemy :) xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. omfg hagdkswjw kurewski leon kurwa
    wspaniały x

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny nie spodziewałam się takiego obrotu akcji ;) Żeby tylko Harry nie zaszkodził sobie w sądzie Marta x

    OdpowiedzUsuń
  4. Cos czuje ze to sie tylko na sadzie nie skonczy :p rozdzial super ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobre! :D
    Miłego dnia! / Natalia

    OdpowiedzUsuń
  6. genialne ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. ugh, udusilabym tego Leona przez ekran telefonu? cl za irytujacy typ!
    cudowny rozdzial :*

    OdpowiedzUsuń
  8. O jej jak zwykle genialne !! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Heh Harry taki niedoswiadczony.. Ten Leon jest jakis dziwny. Po prostu duren z niego... Ciekawe co zrobi Harry .. Smialam sie jak Rae zalatwila Leona c: z checia zrobilabym to samo x

    OdpowiedzUsuń
  10. Jpdl na cholerę ten Leon przyszedł do Rae chyba serio chce oberwac xd
    Czuje ze stanie się coś gorszego... porwie Rae albo coś takiego
    A rozdział genialny zresztą jak zawsze, czekam na następny xx ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też mam korki z matmy, więc cię rozumiem :D
    Strasznie się wystraszyłam, kiedy zobaczyłam, że Leon próbował zaatakować Rae, dobrze, że znała tę samoobronę :o
    Aż zaczęłam jej współczuć, kiedy okazało się, że przez to samo (prawie xd) przechodziła jej mama :cc
    Harry oczywiście nie jest doświadczony w pocieszaniu dziewczyn, nie wiem czemu, ale mnie to trochę bawi XD
    Kocham i (jak zwykle) czekam na next z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Leonowi się zbiera i boje się, że Harry mimo wszystko nie wytrzyma :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że Harry nie będzie się do tego mieszał :( Powienien robić to co każe my Rae i będzie w porządku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, że tyle czasu nie komentowałam, ale po prostu nie mogłam. Ten rozdział pokazuje, że Harry raczej kocha Rea. To widać. Po prostu ten rozdział jest uroczy, sympatyczny oraz Harry jest tutaj taki opiekuńczy :)
    -Olivia

    OdpowiedzUsuń